Głosowanie a liczenie, czyli wątpliwości w Katowicach

 

Fundacja LEX NOSTRA powiadamia media oraz współpracujący z Fundacją ogólnopolski Ruch Kontroli Wyborów o szokującej sprawie z okręgu wyborczego nr 31 – Katowice. To tam ujawniono wątpliwości w związku z domniemanym zaniżaniem wyborczego wyniku poseł Platformy Obywatelskiej, Ewy Kołodziej (w wyborach popieranej także przez Fundację LEX NOSTRA)!

Elekcje i reelekcje

Ewa Kołodziej zasiada w Sejmie od 2011 roku. Cztery lata temu, kandydując z 10 miejsca katowickiej listy Platformy Obywatelskiej zdobyła 14.149 głosów, a tym samym piąty wynik na swojej liście (PO zdobyła wtedy 7 z 12 mandatów w okręgu katowickim). W wyborach 2015 roku Ewa Kołodziej walczyła o reelekcję – ponownie z listy PO, ponownie z Katowic, i ponownie z 10 miejsca. Tym razem uzyskała 5.745 głosów, co nie stanowiło wystarczającego poparcia, by odnowić poselski mandat. Ponieważ podobny spadek poparcia wobec wyniku sprzed 4 lat dotyczył wielu polityków Platformy i wydawał się ściśle wiązać z gorszym wynikiem całej PO, sprawa wyniku wyborczego Ewy Kołodziej początkowo nie budziła żadnych kontrowersji.

Papier przyjmie wszystko

Jednak dwa dni po wyborach sąsiedzi poseł Kołodziej poinformowali ją, że w komisji wyborczej w której na nią głosowali, jej wynik według protokołu to… 0 głosów! Poseł Kołodziej udała się do siedziby Obwodowej Komisji Wyborczej nr 33 w Katowicach (Szkoła Podstawowa nr 21 przy ulicy Malczewskiego) by przekonać się, że wywieszony na drzwiach protokół z prac komisji potwierdza słowa sąsiadów posłanki. Sytuacja ta wydaje się o tyle nierealna, że dokładnie w tej samej komisji głosowała sama Ewa Kołodziej, jej rodzice, siostra i szwagier, co do których sympatii wyborczych trudno mieć wątpliwości! Że coś w tej sprawie nie gra mogą potwierdzać też inne dane – w szkole tej pracowały aż 3 obwodowe komisje wyborcze, z czego we własnej komisji posłanka zdobyła 0 głosów, a w sąsiednich dwóch komisjach mieszczących się w tym samym budynku uzyskała odpowiednio 160 głosów (komisja nr 32) i 104 głosy (komisja nr 34). Sytuacja godna zastanowienia.

Kolejny zwrot akcji

To jednak nie koniec sprawy. Co najbardziej szokujące, pan Marcin Matuszyński, który w trakcie wyborów był członkiem wspomnianej Obwodowej Komisji Wyborczej nr 33 w Katowicach, przekazał na ręce pani poseł pisemne oświadczenie, w którym stwierdza, że według jego wiedzy i pamięci, po zliczeniu kart do głosowania i zaznaczonych na niej przez wyborców nazwisk, liczba oddanych na Ewę Kołodziej głosów w komisji nr 33 wynosiła około 68, stanowiąc najwyższy indywidualny wynik wyborczy. Jednocześnie pan Matuszyński stwierdza, że nie potrafi podać przyczyn, dlaczego tego stanu nie odzwierciedla protokół głosowania.

Kto ma czyje głosy?

Istnieje więc oczywista niepewność co do realnego wyniku wyborczego Ewy Kołodziej, której do zdobycia mandatu poselskiego zabrakło 1721 głosów (Platforma Obywatelska uzyskała w okręgu katowickim 5 mandatów, Ewa Kołodziej miała na liście szósty wynik – piąty mandat przypadł sejmowemu debiutantowi Wojciechowi Królowi, który zdobył 7.465 głosów). A można przecież domniemywać, że skoro głosy oddane na Ewę Kołodziej tak po prostu nie przepadły, a nie uznano ich za głosy nieważne (według protokołu tylko 4 głosy, spośród 537, były nieważne), to zostały one zaliczone do wyniku innego kandydata lub kandydatów z niewiadomych miejsc i list! Nasuwa się też refleksja, ilu, być może niczego nieświadomych, kandydatów, w jak wielu okręgach, spotkały podobne historie, i jakiej liczby wyborczych głosów dotyczą…

O rozwoju sprawy, jak i o działaniach Ruchu Kontroli Wyborów w jej zakresie, będziemy Państwa informować na bieżąco.

Maciej Lisowski, Dyrektor Fundacji LEX NOSTRA

Poseł Ewa Kołodziej o kuriozalnej sprawie protokołu z katowickiej Komisji nr 33: