Milioner bankrutem, czyli jak bank potrafi zniszczyć życie…

Ciężka praca, ogromne pieniądze i dobre rady biznesowe. Jednym słowem sielskie życie. Jednak – do czasu. Wcześniejsze zdobycie zaufania miało swój cel: doszczętnie okraść oraz doprowadzić do upadku. I to upadku zarówno biznesmena, który stał się bankrutem, jak i człowieka. Człowieka odartego z resztek złudzeń, sił i wiary w drugą osobę. A to wszystko w oparciu o bezprawie oraz bezkarność, które w Polsce, jako chyba jednym, cywilizowanym kraju na świecie, są oczywiście zgodne z prawem.

Ryszard Opara nieprzeciętnym intelektem oraz ogromną wiedzą realizował się zawodowo. Z roku na rok rozwijał swoje umiejętności, a także kontakty, by w końcu z niczego stworzyć w Australii firmę Alpha Healthcare Ltd. Następnie, stał się biznesmenem, mogącym pochwalić się sporą sumą na koncie bankowym.  Z zarobionymi pieniędzmi powrócił do Polski, by tym razem na ojczystej ziemi spróbować swoich sił. Mężczyzna zajął się rynkiem deweloperskim, a gotówkę postanowił ulokować w Banku PeKao S.A. W tej instytucji został objęty wyjątkową opieką i doradztwem, które przynosiło kolejne dochody. Niestety tylko do pewnego momentu. Jak się później okazało – feralnego momentu. Jedną z inwestycji, którą ogromnie polecali wspomniani doradcy, miało być zakupienie akcji spółki Elektrim S.A. Po wielkich namowach i przekonywaniu do „rentownego”, jak wtedy twierdził zarząd banku, pomysłu Ryszard Opara został namówiony. Były to akcje spółki, która zgłosiła wniosek o upadłość, o czym główny zainteresowany oczywiście nie został poinformowany. Potem wszystko potoczyło się błyskawicznie i pomimo niebywałej walki mężczyzny o Elektrim, jak i o swój majątek, stracił wszystko. Zatem nie ma nic dziwnego w tym, że pomimo upływu lat mężczyzna całą sytuacje podsumowuje bardzo dosadnie: „Polska jest krajem bezprawia i tak naprawdę rządzi nią ten, kto ma pieniądze. Czyli o wszystkim decydują oszuści i to właśnie ONI stanowią PRAWO”. Jak mogło do tego dojść? A no tak…

Moment kulminacyjny

Kiedy 27 grudnia 2001 roku Ryszard Opara dostał telefon z Banku PeKao był zaskoczony. Czas świąteczny, który mężczyzna spędzał z rodziną na nartach w Krynicy i telefon, który miał jeden przekaz: kup akcje. Rozmowy trwały długo. Odpowiedzi Pana Ryszarda były rodzaju: ok, zastanowię się, jak wrócę do Warszawy to porozmawiamy, może sfinalizujemy transakcje. Ale to zdecydowanie nie zadowalało rozmówców z ówczesnego zarządu banku. Oni chcieli jednego: dzisiaj. Ryszard Opara nie bardzo rozumiał, dlaczego jest to pilna inwestycja, tym bardziej, że był koniec roku. Co więcej, nie miał żadnych środków na swoim rachunku CDM PKO oraz wystarczającej sumy na rachunku pieniężnym w PeKao, dlatego także formalnie nie mógł dokonać zakupu. Jednak wtedy, usłyszał od przedstawicieli banku, że nie jest to żaden problem, ponieważ to oni, jako bank, zapewnią mu kredyt konieczny do zakupu akcji. I tak się też stało, ale… Bank wykorzystał do celu wypełnione ręcznie tzw. zlecenie DDM, które zawierało podpis mężczyzny. Problem tkwił jednak w tym, że owo zlecenie jest warunkowe, a samym warunkiem jest posiadanie przez zainteresowanego pieniędzy na koncie w momencie jego składania, czyli 27 grudnia. Warunek nie był spełniony, gdyż kredyt przyznano przez PKO dopiero w styczniu 2002r. Nie stanowiło to jednak żadnego problemu, ponieważ liczył się tylko i wyłącznie efekt. Przedstawicieli banku interesował wyłącznie ten dzień, czyli 27 grudnia, dlaczego? Ponieważ właśnie tego dnia Zarząd Elektrim S.A. zgłosił wniosek o upadłość, o czym PKO dokładnie wiedziało. Co więcej, bank zdecydował się wycofać wszystkie swoje kredyty z Elektrimu, w związku z jego upadłością, dlatego też potrzebował przekazać je innej osobie. Wybór padł na Pana Ryszarda, który o podjętej przez spółkę uchwale nie miał pojęcia, za to nadal dostawał od banku pozytywne rekomendacje akcji.

Upadłość Elektrimu z góry przesądzona

Mężczyzna dowiedział się o sytuacji spółki, której zakupił pokaźną ilość akcji, zdecydowanie po fakcie, a dokładnie kilka tygodni później i to z prasy. Jednak, nie poddał się, lecz rozpoczął walkę, by ratować swoją inwestycję. W tym celu wszedł do Rady Nadzorczej, a następnie do Zarządu Elektrim S.A. Jednak właśnie wtedy Pan Ryszard zrozumiał, że pomimo faktu, iż firma była dochodową, musiała upaść. Powód był prosty, a mianowicie spółka miała duży pakiet udziałów ERA GSM, czyli wtedy największego operatora komórkowego w Polsce, obecnie nazywającego się T-Mobile. Z kolei, 48% należało do Deustche Telekom, który chciał przejąć wszystko. Jak przedstawiała zawarta między spółkami umowa, było to możliwe jedynie w momencie, gdy drugi z akcjonariuszy upadnie. W rezultacie Deustche Telekom podjął stosowne działania, takie chociażby jak blokowanie wypłat dywidendy z ERA GSM, by w konsekwencji Elektrim miał problemy z płynnością finansową, a tym samym upadł. Pozycja Ryszarda Opara była z góry przegrana, dlatego mimo jego ogromnych starań, operator telefonii komórkowej stał się w 100% własnością Deustche Telekom.

Nieszczęścia chodzą parami

Powyżej opisane oszustwo oraz kradzież nie kończy się jednak na upadłości spółki, w którą Ryszard Opara zainwestował. Dzięki podstępnym czynnościom Zarządu PeKao S.A. Państwo Opara stracili cały dorobek ich życia, tj. około 100 mln zł. Z ludzi niezwykle zamożnych, którzy jedynie ciężką pracą osiągnęli swoją pozycję zawodową, zostali bez pieniędzy oraz bez dachu nad głową. Bank nie poprzestał na tym i w 2003 roku uzyskał przeciw nim Bankowy Tytuł Egzekucyjny, rozpoczynając egzekucję. Rodzina została zmuszona powrócić do Australii, gdzie mieli dom oraz jakąkolwiek perspektywę życia. Lecz bank nie odpuścił i chcąc całkowicie zniszczyć Ryszarda Oparę pojechał za nim, próbując także tam zarejestrować Bankowy Tytuł Egzekucyjny. Jednak, australijski wymiar sprawiedliwości w postaci Sądu Najwyższego, w przeciwieństwo do polskiego – bez cienia wątpliwości, wydał wyrok jasno mówiący, że czynności PeKao S.A. były całkowicie niezgodne z prawem, a sama instytucja działała na szkodę klienta. Po uzyskaniu powyższej decyzji sądownictwa w Australii, rodzina wróciła do Polski, by ubiegać się o odszkodowanie. Niestety, walka nadal trwa, ponieważ oszukany człowiek jest z góry na przegranej pozycji i nie ma żadnych szans. Każdy ma rodzinę, dzieci i musi jakoś żyć. To powoduje, że w takiej sytuacji nie ma mocnych, a ostatecznie i tak trzeba się poddać, gdyż jest to następstwem nieuchronnym. Natomiast bank dalej prowadzi swoje interesy, ponieważ ludzie potrzebują pieniędzy, a co więcej mogą je mieć. Lecz najpierw muszą za nie zapłacić, a ceny ustala nie kto inny, niż bank.

Analiza prawnicza

Biorąc pod uwagę postępowanie banku, jak również bezapelacyjne dowody, wniosek nasuwa się sam i jest oczywisty: cała transakcja zakupu akcji Elektrim S.A. przez Ryszarda Oparę jest oszustwem dokonanym przez PeKao S.A., co dodatkowo potwierdza analiza prawnicza. Bank oraz CDM, działając jako doradca inwestycyjny Pana Ryszarda, był jednocześnie głównym kredytodawcą spółki Elektrim, a tym samym działał w sytuacji ewidentnego  konfliktu interesów na wielu płaszczyznach. Ponadto, PeKaO S.A. wykorzystał poufne informacje broniąc własnych interesów, a działając na szkodę swojego klienta. Ważnym jest również, by zaznaczyć, iż instytucja dopuściła się przestępstwa w postaci sfałszowania dokumentów uzasadniających transakcję zakupu akcji Elektrim, oraz fałszując podpis żony Pana Opary, co potwierdził grafolog sądowy. Całość czynności popełnionych przez Bank PeKao S.A. miała na uwadze wyłącznie jedną myśl: obronić interesy banku przed stratą, bez względu na konsekwencje. Wątpliwości budzi szereg innych kwestii, takich jak chociażby fakt, że bank nie podał do wiadomości publicznej informacji o uchwale upadłościowej Elektrimu, za co de facto spółka została ukarana maksymalną kwotą 400 000 zł przez Komisję Papierów Wartościowych. Dodatkowo, nie było żadnego, ważnego pisemnego zlecenia zakupu akcji, gdyż miało to miejsce 27.12.2001 roku,  kiedy mężczyzny nie było w Warszawie, a owo – według banku – telefoniczne, nigdy nie zostało przedstawione przed sądem. Kolejną zastanawiającą kwestią jest ta, iż 02.01.2002 roku, niejako Pan Ryszard miał podpisać aneks do umowy kredytowej, lecz chyba telepatycznie, gdyż do Warszawy wrócił dopiero dwa dni później. Interesujące jest także to, w jaki sposób polski wymiar sprawiedliwości podchodzi do całej sprawy. Sędzia w trakcie rozprawy oddalił wiele wniosków dowodowych, które były kluczowe, np. kopie przepływów finansowych, związanych z transakcją zakupu akcji Elektrim, czy też kopie całej transakcji, a dowiedziawszy się o sfałszowanym podpisie żony Pana Opary – nie wiedzieć czemu – sprawę umorzył. Można by pokusić się o stwierdzenie, że decyzja sędziego była podjęta pod z góry przyjętą tezę, bez zagłębienia się w proces oraz kierowania się sprawiedliwością, którą wykazałby się przeciętny Kowalski. Oczywiście mężczyzna złożył apelację od wydanego wyroku, lecz czas oczekiwania na termin rozprawy się wydłużał, trwając rok. Po wielkich trudach został on wyznaczony na 18.08.2016r. Pan Ryszard, wielkich nadziei jednak z tą datą nie wiąże, gdyż wie, że aby wygrać jakąkolwiek sprawę sądową z bankiem, absolutnie konieczne są trzy atrybuty: pieniądze, prawnicy i kontakty z „Wymiarem Sprawiedliwości”. Naturalnie zakładając, że Ci konkretni prawnicy i sędziowie potrafią manipulować polskim prawem.

Bajkowy początek

Aby dopełnić życiorys Ryszarda Opary i zrozumieć istotę całej sprawy należy przywołać kilka bajkowych faktów z przeszłości. Z wykształcenia lekarz, z charakteru społecznik, który postanowił wykorzystać swoją wiedzę, doświadczenia oraz zacięcie biznesmena, by stworzyć coś wielkiego. Wielkiego dla ludzi. W 1979 roku Pan Ryszard wyjechał do Australii, gdzie założył firmę „Alpha Healthcare Ltd”, która zajmowała się budową i zarządzaniem prywatnych placówek służby zdrowia. Następnie zbudował on pewnego rodzaju izbę przyjęć, która była otwarta 24h/dobę przez 365 dni w roku. Dzięki swojej ciężkiej pracy stał się zamożnym człowiekiem, z pokaźną sumą na koncie. I właśnie z ową sumą postanowił po kilkunastu latach wrócić do Ojczyzny, gdzie zajął się budową Centrów Logistycznych. Dużą ilość środków finansowych ulokował w Banku PeKao S.A., którego stał się jednym z największych prywatnych klientów. Przedstawiciele, jak i zarząd banku udzielali mężczyźnie porad, jak efektywnie gospodarować swoim majątkiem. Doradztwo było owocne, co łatwo można była dostrzec poprzez mnożące się zera na koncie. W skutek tego instytucja zyskała zaufanie Ryszarda Opary, a mężczyzna stał się stałym bywalcem bankietów oraz towarzyszem osób z PeKao. Aż do 27.12.2001 roku…

Fakty od których nie można uciec

W trakcie postępowania przed Sądem Okręgowym, a teraz Apelacyjnym, co będzie miało miejsce 18.08.2016r, Ryszard Opara domaga się przedstawienia trzech podstawowych dokumentów. Po pierwsze identyfikacji poprzedniego właściciela akcji Elektrim S.A., gdyż prawdopodobnym wydaje się, że były to akcje banku. Po drugie, kopii przepływów pieniężnych związanych z cała transakcją oraz po trzecie opinii grafologa sądowego odnośnie sfałszowanego podpisu żony. Dotychczas, wymiar sprawiedliwości w kwestii dwóch pierwszych podpunktów zasłonił się tajemnicą bankową, natomiast w chwili zeznania fałszerstwa przez biegłego grafologa, jak już wspomniano powyżej – pozew oddalił. Dla sądu to przecież fakt bez znaczenia. Najważniejszym jest, aby człowieka całkowicie zniszczyć, potem zabrać mu pieniądze, a poprzez Bankowy Tytuł Egzekucyjny rozpocząć przeciw niemu egzekucję. I choć obecnie BTE jest już niezgodny z prawem, to zasady są niezmienne. W konsekwencji, z uwagi na brak środków finansowych, całkowicie uniemożliwia się poszkodowanemu możliwości walki o swoje prawa. Mężczyzna zwrócił się o pomoc do Ministra Sprawiedliwości, z prośbą o objęcie nadzorem całego postępowania sądowego, gdyż jedynie w taki sposób, uchwalony wyrok będzie sprawiedliwym.

Mirela Krzyżak

Maciej Lisowski

Fundacja LEX NOSTRA