pip

“Prawo i pięść” to nie tylko utrzymana w konwencji wywiadu rzeki opowieść o drodze, która zaprowadziła Macieja Lisowskiego do miejsca, kiedy zdecydował się założyć Fundację. Przede wszystkim to książka będąca zbiorem opisów kilkudziesięciu prawdziwych historii napisanych przez samo życie, którymi Fundacja LEX NOSTRA się zajęła – zbiór dwudziestu sześciu historii, które wydarzyły się naprawdę. To sprawy osób, które zgłosiły się do Fundacji o pomoc. To często brutalne historie łamania ludzkich życiorysów, ale także zapis walki ludzi o silnych, wręcz stalowych charakterach. Walki, którą wspólnymi siłami można wygrać. Tematycznie są to różnorodne przypadki, jednak fundamentalną, łączącą wszystkie sprawy kwestią jest nieprawdopodobny absurd, gigantyczne układy, całkowita niesprawiedliwość oraz realizacja z góry przyjętego celu. O tym, że polskie sądy przestały być miejscem, do którego niewinny może pójść z podniesionym czołem i w którym winny oczekuje nieuchronnej, lecz sprawiedliwej kary, wiadomo od bardzo dawna. Założyciel  i dyrektor Fundacji LEX NOSTRA wie o czym mówi, bo sam na własnej skórze odczuł, jak to jest toczyć nierówną walkę z bezdusznością i niesprawiedliwością aparatu państwa. Jego droga udowodniła, że można nie tylko przetrwać i się nie złamać, ale poczucie własnej krzywdy przekuć w potrzebę pomocy innym, często słabszym psychicznie niż on. Prawo i pięść to publikacja wyróżniająca się na tle innych, do których w ostatnim czasie jesteście przyzwyczajeni przede wszystkim dlatego, że jest to wasza autentyczna książka. Nie znajdziecie w niej kłamstwa, obłudy czy też swoistego przerysowania, które często jest wykorzystywane do zachęcenia potencjalnego czytelnika.

Egzemplarz w cenie 39,00 zł. + koszt przesyłki 11,00 zł.
Koszt razem z przesyłką 50 zł.
Osoby zainteresowane prosimy o kontakt mailowy: prawoipiesc@lexnostra.pl

Nr rachunku do wpłaty na książkę:
LEX NOSTRA Sp. z o.o.
Bank Zachodni WBK 40 1090 2590 0000 0001 3066 2448

Współautor „Prawa i pięści”, jednocześnie założyciel i dyrektor Fundacji LEX NOSTRA przez lata toczył nierówną walkę z bezdusznością i niesprawiedliwością aparatu państwa. Jego droga udowodniła, że można nie tylko przetrwać i nie złamać się, ale poczucie własnej krzywdy przekuć w potrzebę pomocy innym, często słabszym psychicznie niż on. Fundacja LEX NOSTRA swym działaniem odziera polski system wymiaru sprawiedliwości z szat bezprawia, arogancji i często bezkarności.

“Prawo i pięść” to nie tylko utrzymana w konwencji wywiadu rzeki opowieść o drodze, która zaprowadziła Macieja Lisowskiego do miejsca, kiedy zdecydował się założyć Fundację. Przede wszystkim to książka będąca zbiorem opisów kilkudziesięciu prawdziwych historii napisanych przez samo życie, którymi Fundacja LEX NOSTRA się zajęła – zbiór dwudziestu sześciu historii, które wydarzyły się naprawdę. To sprawy osób, które zgłosiły się do Fundacji o pomoc. To często brutalne historie łamania ludzkich życiorysów, ale także zapis walki ludzi o silnych, wręcz stalowych charakterach. Walki, którą wspólnymi siłami można wygrać. Tematycznie są to różnorodne przypadki, jednak fundamentalną, łączącą wszystkie sprawy kwestią jest nieprawdopodobny absurd, gigantyczne układy, całkowita niesprawiedliwość oraz realizacja z góry przyjętego celu.

FRAGMENT:

„TATO KAŻE WĄCHAĆ KAPCIA…” — POLICJANTOWI WSZYSTKO WOLNO? (2013_R.)

Kilka tygodni po kolejnym materiale telewizyjnym na temat dramatu Doroty Kaźmierskiej do Fundacji LEX NOSTRA zgłosiła się żona policjanta — Agnieszka O.-Ł. (nie podaję pełnych danych z uwagi na dobro jej małoletniej córki). Po telefonicznym wysłuchaniu jej opowieści poprosiliśmy o przesłanie dokumentów, gdyż szczerze mówiąc, mieliśmy podejrzenia, że pani Agnieszka mocno koloryzuje. Jednak po przeczytaniu dokumentów długo nie mogliśmy dojść do siebie… Pozwólcie państwo, iż skupimy się na faktach, natomiast komentarze na temat Mariusza Ł., czynnego zawodowo (sic!) funkcjonariusza policji, pozostawię dla państwa…

Matka

Kobieta przez wiele lat znosiła okropne traktowanie, wierząc, że mężczyzna w końcu się zmieni. Przecież ją kocha, a wraz z ich córką tworzą rodzinę. Jak wynika ze słów policyjnego psychologa, „pani. Ł. niejednokrotnie sygnalizowała, że są takie sytuacje, które ją niepokoją, gdyż mąż nie kontroluje emocji, wyzywa ją, a nawet popycha i szarpie. Mówiąc to, płakała. Pan Ł. przyznał, że tak się dzieje, jednakże usprawiedliwiając się, iż nie pamięta, jak to się dzieje. Zadeklarował chęć poprawy i ratowania związku…”. Jednak słowa słowami, a czyny czynami. Owa chęć poprawy okazała się wyłącznie słowami. Pustymi i nic nieznaczącymi słowami. Dlatego też po 10 latach ciągłych tortur i to zarówno tych psychicznych, jak i fizycznych pani Agnieszka w końcu nie wytrzymała… Oskarżyła swojego męża — kata o notoryczne znęcanie się nad nią. Jak sama mówi, „to, czy on był trzeźwy, czy pijany, nie miało większego znaczenia, bo i tak w naszym domu wszczynał notoryczne awantury, w trakcie których wyzywał mnie, używając najstraszniejszych, jakie można sobie wyobrazić przekleństw. Na porządku dziennym były groźby, że mnie połamie czy w końcu zabije”. Ponadto, nie trzeba chyba dodawać, że w rezultacie swojego zachowania zakłócał on ciszę nocną i nie pozwalał spać sąsiadom. Lecz nie to było najgorsze, a to, że poza groźbami również „popychał mnie, dusił, szarpał za włosy, bił po twarzy, głowie i w ogóle całym ciele. A to wszystko w obecności córki, która musiała na to patrzeć” — dodaje kobieta. W wyniku tych zdarzeń pani Agnieszka doznała licznych obrażeń ciała „w postaci nagminnych, powierzchownych zadrapań szyi i przedramienia lewego, wielu podbiegnięć krwawych, a ponadto skręcenia kręgu szyjnego oraz stłuczenia głowy”. W toku postępowania przesłuchano wiele osób. Jednym z nich był m.in. lekarz psychiatra, który u Mariusza Ł. stwierdził „zaburzenia osobowości, które demonstrują się drażliwością, skłonnością do działań i zachowań impulsywnych, obniżeniem kontroli emocji oraz spłyceniem krytycyzmu”.

Ojciec

Opinie o panu Mariuszu były następujące. Jak twierdzi jego były bezpośredni przełożony: „co do cech osobowych, to zauważyłem w nim energiczne podejście do sytuacji mających miejsce podczas służby. Był osobą, która zasadniczo najpierw coś zrobiła, a potem dopiero zastanawiała się nad tym faktem oraz nad trafnością swojego posunięcia. Policjanci mówili mi, że podczas interwencji Mariusz zbyt szybko reaguje i ocenia sytuację lub osoby przed całkowitym przeanalizowaniem zdarzenia”. W tym miejscu warto również podkreślić, że przepisy obowiązujące w naszym kraju, a dokładnie ustawy o policji jasno mówią, iż w przypadku wszczęcia przeciwko policjantowi postępowania karnego należy go bezsprzecznie zawiesić w wykonywaniu obowiązków służbowych. Tyle w kwestii prawa. A jakie w takim razie ma ono przełożenie na rzeczywistość? Ano takie, że policjant wydziału ruchu drogowego Mariusz Ł. był zawieszony w czynnościach służbowych zaledwie przez… trzy tygodnie. Co interesujące, po tym krótkim okresie nikt Mariuszowi Ł. ani nie zabrał broni, ani też nie uniemożliwił dostępu do niej. W rezultacie nasuwa się pytanie: czy dlatego pan Ł. jest nadal pełniącym służbę policjantem, że większość jego najbliższej rodziny to oficerowie policji, prawdopodobnie pracujący także w Komendzie Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu?

Zysk ze sprzedaży książki zostanie przekazany na cele statutowe Fundacji LEX NOSTRA.