Jak prokuratura zbywa matkę dochodzącą prawdy o śmierci syna!

Szanowni Państwo,

 

W dniu 25.03.2011 r. złożyliśmy prośbę do Prokuratora Generalnego Andrzeja Seremeta o wznowienie śledztwa, umorzonego wcześniej przez Prokuraturę Rejonową Warszawa Mokotów.

 

Śledztwo dotyczyło śmiertelnego wypadku, w którym zginęło dwóch młodych ludzi. Matka jednego z nich – Rafała Kani – usiłuje od prawie 9 lat dojść do prawdy o wypadku, tym bardziej, iż młodzi ludzie jechali samochodem służbowym, którego stan techniczny budził spore zastrzeżenia.

 

Śledztwo było prowadzone w taki sposób, by syn p. Elżbiet Kani, który zginął tym wypadku, był obciążony winą za jego spowodowanie – umożliwiło to otrzymanie wysokich odszkodowań przez pozostałe osoby.

 

Nieprawidłowości opisaliśmy na naszej stronie internetowej: „Matka dochodzi prawdy o śmierci syna


Po naszej interwencji do Prokuratora Andrzeja Seremeta, Prokuratura Rejonowa Warszawa Mokotów wznowiła postępowanie: „Matka dochodzi prawdy – ciąg dalszy

…i w sprawie nie dzieje się nic !

 

Pani Elżbieta Kania jest przez prawie rok notorycznie zbywana – Fundacja również nie otrzymała – od maja 2011 r. – żadnej informacji.

 

Szanowni Państwo

 

Proszę o pomoc w poinformowaniu społeczeństwa jak pracują prokuratorzy prokuratury Rejonowej Warszawa Mokotów i przesyłanie maili z pytaniem o sprawę do Rzecznika Prasowego Prokuratury Okręgowej w Warszawie ( rzecznik@warszawa.po.gov.pl ).

 

Nie wierzę w dobrą wolę prokuratorów Prokuratury Rejonowej Warszawa Mokotów w wyjaśnienie okoliczności śmierci syna p. Elżbiety Kani, bo miałem osobiście z nimi do czynienia trzy razy:

 

1. Gdy otrzymałem na adres domowy postanowienie o poszukiwaniu mnie listem gończym w celu ustaleniu miejsca pobytu w jakiejś absurdalnej sprawie, o której nie miałem pojęcia. Pojechałem osobiście i złożyłem zażalenie, gdyż mieszkałem w miejscu zameldowania i nie trzeba było mnie szukać. Po kilku tygodniach dowiedziałem się, że jednak jestem poszukiwany listem gończym. Udałem się do prokuratury i dowiedziałem się, że prokurator nie nadała biegu mojemu pismu procesowemu i poszła na trzymiesięczny urlop Moje zażalenie znalazło się w jej biurku.

 

Złożyłem jakieś próbki pisma i po kilku miesiącach otrzymałem postanowienie o umorzeniu postępowania wobec nie stwierdzenia popełnienia przestępstwa. Do dziś nie wiem o co chodziło w sprawie.

 

2. Gdy zostałem wezwany jako podejrzany o niezapłacenie dealerowi Volvo za niewykonana naprawę. Łamiąc wszelkie zasady postępowania karnego, prokuratura sporządziła i przesłała do sądu akt oskarżenia przeciwko mnie. Był tak absurdalny, że sąd – z urzędu – nie rozpoczął procesu i umorzył postępowanie wobec nie stwierdzenia popełnienia przeze mnie przestępstwa.

 

Na marginesie – dopiero po umorzeniu przez sąd postępowania karnego dealer Volvo złożył przeciwko mnie pozew cywilny – sprawę cywilną też przegrał. Ciekawe czy ktoś z szefostwa prokuratury miał lub ma darmowy serwis w Volvo ?

 

3. Gdy przez rok byłem straszony aresztowaniem mnie za rzekome włamanie do biura wynajmowanego przez Fundację LEX NOSTRA ( zagrożenie do 12 lat pozbawienia wolności ). Nie pomagały dokumenty – śledczy wiedzieli swoje. Dopiero po długiej „awanturze” i kilku orzeczeniach sądów potwierdzających moje racje – odpuścili i zmienili mi zarzut na świadczący o elementarnym niedouczeniu prokurator Katarzyny Kalinowskiej, która „podejrzewa” mnie – na podstawie Ustawy o swobodzie diałalności gospodarczej – o działanie na szkodę przedsiębiorcy, podczas gdy rzekomy pokrzywdzony w mocy prawa – nie jest przedsiębiorcą i nie prowadzil przedsiębiorstwa ! Na życzenie służę dokumentami i wyjaśnieniami.

 

Dokumentów zabranych Fundacji w marcu 2010 r. dotychczas prokuratura nie oddała, pomimo prawomocnego orzeczenia Sądu w tej sprawie, w którym Sąd uznał działania organów ścigania za niezgodne z prawem.

 

Powyższe postępowania kosztowały mnie dotychczas ok. 30 tysięcy złotych, nie wspominając o straconym czasie.

 

Nikt w Prokuraturze Rejonowej Warszawa Mokotów nawet nie powiedział „przepraszam”, za to że stawialiśmy Panu absurdalne zarzuty, a Pan ponosił koszty udowadniania, iż jesteśmy niedouczeni.

 

Również p. Elżbieta Kania przez tyle lat nie usłyszała: „przepraszam”, że nic w Pani sprawie nie zrobiliśmy, a swego czasu nawet twierdziliśmy, że nie jest Pani stroną w sprawie.

 

I wątpię, by usłyszała…


Maciej Lisowski

Dyrektor Fundacji