Jak – na przekór ministrom – sędziowie kolegę obronili

SONY DSC

Wieść gminna niesie, że na świecie są „równi” i „równiejsi”. Że w wojsku dzieją się „cuda”, też pozostaje tajemnicą poliszynela. Sprawa aktualnego wiceprzewodniczącego Krajowej Rady Sądownictwa dowodzi jednoznacznie, że są w Polsce osoby nawet dla władz nietykalne, a niektóre instytucje same – i to skutecznie – stawiają się ponad prawem.

Swego czasu Wojskowy Sąd Garnizonowy w Warszawie posiadał dwa służbowe auta: Opla i Fiata. Samochody te pozostawały oczywiście w dyspozycji między innymi Prezesa tegoż sądu, którym był wówczas pułkownik Piotr Raczkowski. Pojazdy służbowe mają to do siebie, że zwykle służą – a przynajmniej powinny – do załatwiania spraw, z natury rzeczy, służbowych. Czyli, mówiąc krótko, pełnią rolę narzędzi pracy. Wprawdzie dość powszechną praktyką jest, że firmy „po cichu” zgadzają się, by ich pracownicy używali aut także do własnych celów, ale mówimy tu o przedsiębiorstwach prywatnych, które działają na zasadach komercyjnych. Kiedy chodzi o instytucje, których koszty utrzymania pokrywane są z naszych podatków, sprawa ma się zgoła inaczej.

Tak zresztą uznało również Ministerstwo Obrony Narodowej, które w decyzji z 29 marca 2000 roku jednoznacznie określiło zasady użytkowania służbowych pojazdów wojskowych. Nie trudno się domyślić, że stanowczo zabroniło przy tym korzystania z nich do celów prywatnych.

Prezesowi Wojskowego Sądu Garnizonowego w Warszawie jakoś to nie przeszkadzało. Oplem i Fiatem nie raz i nie dwa jeździł sobie – nie tylko zresztą po Stolicy – jak chciał i kiedy chciał, nie zważając zupełnie na to, że sprawy, które załatwia w żaden sposób nie mogą zostać uznane za służbowe.

Pod koniec maja 2008 roku Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Poznaniu, w ramach postępowania przygotowawczego, skierowała do Wojskowego Sądu Okręgowego – Sądu Dyscyplinarnego w Warszawie wniosek o wydanie zezwolenia na pociągnięcie płk. Raczkowskiego do odpowiedzialności karnej. W związku z opisaną powyżej praktyką zarzucono mu osiągnięcie korzyści majątkowej o wartości przekraczającej 51 tysięcy złotych!

Mniej więcej jednocześnie do tego samego sądu wpłynął także wniosek wymienionej prokuratury o wyłączenie z rozpoznawania sprawy sędziów rzeczonego Sądu. I cóż się stało potem?

W czerwcu ówczesny Zastępca Prezesa Wojskowego Sądu Okręgowego – Sądu Dyscyplinarnego wydał zarządzenie, w którym odmówił zgody na ukaranie pułkownika Piotra Raczkowskiego. Poznańska Prokuratura Wojskowa złożyła wprawdzie zażalenie na to zarządzenie – czterokrotnie zarzucając mu obrazę przepisów postępowania oraz błąd faktyczny w ustaleniach – ale, jak nietrudno się domyślić, niewiele z tego wynikło. Na dodatek Sąd Najwyższy Izba Wojskowa postanowił drugi wniosek (o wyłączenie sędziów) pozostawić bez rozpoznania.

Sprawa „obijała się” jeszcze przez chwilę po sądowych korytarzach i archiwach, jednak koniec końców pułkownikowi Raczkowskiemu przysłowiowy włos z głowy nie spadł. W grudniu 2008 roku Ministerstwo Sprawiedliwości w osobie Ministra Sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego złożyło do Krajowej Rady Sądownictwa oficjalny wniosek o wyjaśnienia w tej sprawie. Wniosek ten podpisał także Minister Obrony Narodowej Bogdan Klich.

Pomimo interwencji dwóch ministrów pułkownik Piotr Raczkowski do dziś jest sędzią Wojskowego Sądu Okręgowego, oraz – od pewnego czasu – Wiceprzewodniczącym Krajowej Rady Sądownictwa!

Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że równolegle z postępowaniem wobec płk. Raczkowskiego toczyła się analogiczna sprawa wobec innego sędziego, Prezesa Wojskowego Sądu Okręgowego w Warszawie, płk. S.P. Decyzją Krajowej Rady Sądownictwa został zdymisjonowany.

Kliknij tutaj, aby pobrać dokumenty (.ZIP)