Walka o dzieci

 

 

Dobro małoletnich jest bez wątpienia jednym z najważniejszych problemów wyłaniających się podczas rozwodu. Dlatego tak ważnym jest, by nawet po rozstaniu, pomiędzy obojgiem rodziców panowała zdrowa, przyjazna atmosfera. Niestety wiele osób zdaje się o tym zapominać.

Pan Patryk T. rozwiódł się ze swoją żoną Dominiką P. w 2012r. Jego dwóch synów, Tomek T. (12 lat) i Maciek T. (15 lat) zamieszkiwali z matką, dopóki w sierpniu 2016r. obaj nie wdali się w konflikt z jej konkubentem. Uciekli z domu, skrywając się u swojego ojca. Dominika P. złożyła wniosek o wydanie dzieci, natomiast Patryk T. o zmianę miejsca ich zamieszkania w trosce o ich komfort psychiczny. 28 września 2016r. Sąd nakazał wydanie synów, lecz mimo chęci mężczyzny, matka dwukrotnie nie stawiła się na miejscu, by je odebrać. Chłopcy nie chcieli natomiast iść sami ze względu na jej konkubenta. Skutkiem tej sytuacji był przymusowy odbiór dzieci ze szkoły przez kuratorów sądowych dnia 10 października. Kobieta wywiozła ich do swojego konkubenta, gdzie przetrzymywała ich przez okres jednego tygodnia. Pod koniec miesiąca Maciek i Tomek uciekli ponownie, i znowu zostali przymusowo odebrani przez kuratora przy udziale policji.

Wielkie zmiany

W lutym 2017r. biegły sądowy na podstawie badania sporządził opinię, zgodnie z którą chłopcy mieli zamieszkać z ojcem. Mimo protestów ze strony matki, 18 maja 2017r. Sąd wydał postanowienie o zabezpieczeniu wniosku poprzez oznaczenie lokalizacji dzieci u mężczyzny na czas trwania postępowania, tydzień później zmieniając wyrok rozwodowy i oznaczając miejsca zamieszkania przy panu Patryku. W tym okresie matka zmusiła młodszego syna do napisania pisma, w którym oświadczał on że zmienił zdanie, nie zależy mu na bracie i może mieszkać bez niego u matki, co było sprzeczne z opinią biegłego zalecającego, aby nie rozdzielać braci. Sąd zignorował jednak podobną uwagę ze strony kobiety. Tego samego dnia Maciek i Tomek mieli zostać wydani, lecz odmówiła ona oddania młodszego syna, który podobno nie chciał jej opuścić, twierdząc że boi się ojca, który go bił i zmuszał do kłamania na opinii. Konieczne było wcielenie w życie procedury przymusowego odebrania. Trwała ona 2 godziny. Na miejscu pojawili się policjanci, kuratorzy sądowi i psycholog.  Gdy sprawa ostatecznie się rozwiązała, Tomek T. podszedł do pana Patryka z radością kompletnie przeczącą wcześniejszym zeznaniom.

Niebieski pokój

Lustro weneckie, sędzia, biegły sądowy, który nie ma prawa stwierdzić, że zeznania dzieci są niewiarygodne, bo zawsze będą one pod wpływem któregoś z rodziców. A jednak właśnie takie słowa padły na koniec przesłuchania. „Dzieci są pod pańskim wpływem i są niewiarygodne”. 22 marca na skutek apelacji byłej żony pana Patryka, Sąd Okręgowy zlecił badania w OZSS (Opiniodawczym Zespole Sądowych Specjalistów). Badania wyszły korzystnie dla ojca, a biegli potwierdzili że dzieci nadal powinny u niego mieszkać. Spokój nie trwał jednak zbyt długo. Zaledwie dwa miesiące później – dokładnie 16 maja – chłopcy poszli spotkać się z matką, która odwiozła tylko starszego syna. Gdy mężczyzna pojechał do niej, by z nim porozmawiać, odmawiała mu jakiegokolwiek kontaktu. Rozmowę umożliwiła mu dopiero obecność policjantów. Młodszy Tomek potwierdził, że chce zostać u matki. Ojciec nie protestował.

Istny koszmar

22 maja po przyjeździe do pracy Patryk T. zastał na miejscu dwóch funkcjonariuszy, którzy okazali mu postanowienie o zatrzymaniu i doprowadzeniu do prokuratury. Bez żadnego wezwania, ani ostrzeżenia telefonicznego, został zakuty w kajdanki i odprowadzony do prokuratury na oczach wszystkich innych pracowników. Jak dowiedział się na miejscu, jego młodszy syn złożył zeznania zgodnie z którymi oskarżał ojca o bicie go pasem, ciąganie za włosy, ściskanie za uda, wyzywanie, jak i namawianie synów w przeszłości do zmiany zeznań. Przesłuchany został tylko i wyłącznie młodszy Tomek. Po zapytaniu pani prokurator dlaczego starszy chłopiec Maciek, również nie został przesłuchany, oznajmiła ona że nie widzi takiej potrzeby. Bez zeznań obu dzieci, pan Patryk otrzymał dozór i zakaz zbliżania się do synów na 50 metrów. Opiekę nad nimi miała przejąć matka.  Starszy syn nie chciał jednak do niej wracać za wszelką cenę. Ojciec zapewnił mu opiekę swojego szwagra, który zabrał go do Wrocławia. Rzecz jasna Dominika P. nie zamierzała się poddać. Pojawiła się w domu swojego byłego męża z policją. Gdy funkcjonariusze nie uzyskali adresu pod którym przebywał Maciek T., spokojnie odjechali. Wieczorem przyjechali kolejni, którym tym razem Patryk T. w dobrej wierze podał miejsce zamieszkania pod warunkiem, że nie ujawnią go matce. Jego uwaga została oczywiście zignorowana. Rano kobieta stawiła się we Wrocławiu. Po tym jak syn odmówił wrócenia z nią do domu, wezwano psychologa. Po interwencji trwającej sześć godzin wydano orzeczenie, według którego chłopiec powinien zostać objęty opieką psychologiczną i zamieszkać z ojcem. Pani prokurator zignorowała jednak opinię specjalisty nakazując odebranie dziecka i wydanie go matce po wcześniejszym przewiezieniu go karetką na dziecięcy oddział psychiatryczny. Policjanci siłą musieli odrywać jego ręce od barierki. Z domu zabrali go bosego, pozwalając mu na ubranie butów dopiero na prośbę teścia pana Patryka.

Niezdrowa kontrola i niespodziewana wizyta

Z czasem matka zaprzestała puszczać chłopców do szkoły. Izolowała ich od kolegów i nie pozwalała uczęszczać na treningi piłki ręcznej. Drużyny odbierały medale za zajęte miejsca w lidze ciesząc się z sukcesów – bez ich udziału. Co więcej, szkoła zachowała całkowitą bierność, wręcz przyzwalając na to, by nie uczęszczali oni na lekcje. Dominika P. Nieustannie w pełni inwigilowała kontakty Maćka T. Chcąc wykazać złamanie zakazu kontaktu z ojcem i doprowadzić do jego aresztowania. Posunęła się nawet do zabrania mu telefonu podczas snu i oddała policji, by potwierdzić własne zarzuty.

W dniu 20 czerwca około godziny 18 pod domem ojca pojawił się młodszy syn Tomek. Przejechał pięć kilometrów na swojej hulajnodze wraz z dwoma kolegami, chcąc porozmawiać z tatą i zapytać czy nie jest na niego zły, że chce mieszkać z mamą. Z dzieckiem rozmawiała żona pana Patryka, obawiając się kolejnej prowokazji ze strony matki z powodu naruszenia zakazu kontaktów, co mogłoby ponownie zostać wykorzystane przeciwko nim. Chłopiec przyznał, że matka kazała mu skłamać w sądzie, wiedząc że dzięki temu zmusi ich do zmiany zdania i przyzwolenia na jego zamieszkanie z panią Dominiką. Gdy podczas spotkania odebrał telefon od w/w, skłamał że jest z kolegami w zupełnie innym miejscu. Żonie pana Patryka powiedział że chce i będzie ich odwiedzać, jednocześnie informując że jego starszy brat, Maciek T. jest przetrzymywany w pokoju i obrażany.

Godzina sądu

Na dzień 28 czerwca 2018r. wyznaczono termin posiedzenia Sądu Odwoławczego rozpoznającego apelację byłej żony od postanowienia na podstawie którego chłopcy zamieszkali z ojcem. Sąd Odwoławczy mając wiedzę o wyznaczonym terminie przesłuchania starszego syna wyznaczył  termin ostatecznej rozprawy na dzień 16 lipca.

Natomiast w dniu 29 czerwca 2018r. Sąd wyznaczył termin badania starszego z chłopców w niebieskim pokoju, a godzinę po przesłuchaniu – posiedzenie w przedmiocie rozpoznania zażalenia ojca na zakaz zbliżania się do synów. Zeznania Maćka T. zaprzeczały tym złożonym przez jego Tomka. Potwierdził on natomiast, że cytując: „jego młodszy brat jest kłamczuchem, który na polecenie matki wymyśla różne rzeczy”. Stanowczo potwierdził, że chce mieszkać u ojca, jak i poinformował że matka izolując go od szkoły, kolegów i treningów, oraz wywożąc do swojego konkubenta, powołuje się na polecenie pani prokurator prowadzącej sprawę. Jego słowa były wystarczające. Sąd uchylił zakaz zbliżania się i wszystkie zastosowane przez prokuraturę środki.

Walki ciąg dalszy?

Ojciec liczył, że po wszystkim uda mu się zabrać synów do siebie, zwłaszcza że obaj chłopcy mieli opłacone przez niego wyjazdy wakacyjne na obóz sportowy we Włoszech. Niestety i tym razem, matka zaraz po przesłuchaniu zabrała starszego syna i wyjechała w nieznanym kierunku. Mimo wysyłanych do niej smsów odmawiała wydania synów, twierdząc że przebywają na zaplanowanych przez siebie już wcześniej wakacjach. Odmówiła podania swojego miejsca pobytu nie tylko panu Patrykowi, ale także policji, do której postanowił się zwrócić o pomoc.

W dniu 3 lipca 2018r. Sąd Odwoławczy wydał postanowienie i nakaz powrotu starszego syna do ojca, na jego wniosek. Matka nie zamierzała się jednak do niego zastosować. Maciek T. skontaktował się z ojcem poprzez Facebooka, gdzie dowiedział się, że zakaz zbliżania się jego taty został uchylony. W związku z tym, że nie miał swojego telefonu, wykradł telefon matce, zamknął się w łazience i z jej telefonu zadzwonił do ojca, żeby po niego przyjechał do miejsca zamieszkania konkubenta. W obawie przed kolejnym konfliktem z matką, ojciec wezwał policję. Starszy syn czekał już spakowany. Dopiero po informacji o wsparciu w formie funkcjonariuszy, matka wraz z konkubentem zaprzestała prób przeszkodzenia chłopcu w opuszczeniu domu.

Koniec nowym początkiem

W dniu 16 lipca Sąd Odwoławczy zakończył sprawę i rozdzielił braci. Starszy trafił do ojca, młodszy – do matki. Wymiar sprawiedliwości chcąc złagodzić ich rozdzielenie, ustalił kontakty rodziców z dziećmi również w okresie wakacyjnym. Niemniej Tomek T. pod wpływem matki odmówił kontaktu z ojcem i bratem. Nie odbiera telefonów, nie uczestniczy też w treningach, które rozpoczęli już jego koledzy. Nie odpowiada nawet na zaczepki brata na facebooku ani wiadomości sms. Bracia nie widzieli się już od ponad miesiąca. Zarówno dla pana Patryka jak i Maćka jest to bardzo trudna sytuacja. Kiedy idą razem na mecz, kibicować lokalnej drużynie, myślą o Tomku, który był zawsze z nimi, gdyż bardzo lubił te wspólne „męskie” wypady.

W prokuraturze nadal trwa postępowanie o znęcanie się nad Maćkiem T. Prokuratura nie widzi w swoich działaniach żadnych uchybień. Ani w zrealizowaniu przesłuchania młodszego syna w jeden dzień, a starszego dopiero po ponad półtora miesiąca, ani w tym że doprowadziła do tak brutalnego odebrania starszego chłopca w dniu 23 maja przy użyciu policji, psychologa, psychiatrów nie mając do tego żadnych uprawnień. Chłopcu do dnia dzisiejszego śnią się koszmary związane ze wspomnieniami, w których policjant zakłada przy nim skórzane rękawiczki, a następnie wynosi go wraz z kolegą do karetki pogotowia.