Zachęcamy Państwa do zapoznania się z treścią wywiadu, jakiego Dyrektor Fundacji LEX NOSTRA Maciej Lisowski udzielił przedstawicielowi czeskich mediów prasowych. Poniżej prezentujemy link do całości rozmowy, jak i w formie zapisu tłumaczenie wywiadu na język polski.
W Polsce też mamy biedne dzieci i rodziny, do czego więc potrzebujemy uchodźców? Dlaczego pozostawiają tam swoje kobiety? Polska się budzi – mówi polski działacz społeczny, Maciej Lisowski
Polska się budzi. Po odejściu Donalda Tuska i decydującym zwycięstwie partii Prawo i Sprawiedliwość Polska wreszcie zaczyna być świadoma swej ważnej pozycji w Europie – twierdzi Maciej Lisowski, dyrektor Fundacji Lex Nostra, prawnik i obrońca praw człowieka, sympatyzujący ze środowiskiem prezydenckim i nową ekipą rządową w Polsce. Polska zasadniczo zmienia pogląd na kryzys migracyjny i dąży do zajęcia pozycji hegemona Grupy Wyszehradzkiej. Zgodnie z jego opinią wschodnie części UE musiały zawsze stawiać czoła niebezpieczeństwu ze strony Turcji, ratując Europę i chrześcijaństwo. Gdzie byli w XV wieku Krzyżacy? W związku z tym musimy ponownie pomóc i rzeczywiście nawet przebudzić Europę, który znalazła się w pułapce swego multikulturowości. W wywiadzie dla gazety ParlamentníListy.cz Maciej Lisowski mówi również na temat nadmiernego szufladkowania ludzi, którzy nie zgadzają się z polityką „pro Merkel” jako faszystów oraz o tym, co się o tym wszystkim opowiada w Rosji.
Co Pan sądzi o sytuacji wokół kryzysu migracyjnego?
Jest sztucznie stworzona. Rzeczywistym problemem dzisiejszych czasów, który będzie nas bezpośrednio dotyczył, jest migracja. Im lepiej będziemy przygotowani, tym mniej dotknie nas osobiście. Kiedy patrzymy na historię, Polska nigdy nie była nietolerancyjna w stosunku od mniejszości lub grup religijnych, także wobec Żydów, mimo tego, że byli objęci prześladowani w całej Europie, głównie z majątkowych powodów. W Polsce jednak to nie miało miejsca. Nasz kraj był otwarty i tolerancyjny. I kiedy patrzymy na nazwy Polska na przestrzeni dziejów, znajdziemy nazwę Republika obu narodów lub wielu narodów. Jak sama nazwa wskazuje, że istniało więcej narodów, równolegle współistniejących. Dotyczyło to np. Polski i Litwy, a następnie także Białorusi. Oznacza to, że Polska zawsze była w całej historii otwartym i tolerancyjnym narodem. Jeżeli natomiast chodzi o uchodźców, to zupełnie inna kwestia. Jeśli chodziłoby o ludzi o podobnym systemie wartości, pochodzących z podobnych cywilizacji, to co innego, ale w chwili obecnej dotyczy to ludzi, którzy są w większości są migrantami ekonomicznymi. Mają zupełnie inny system wartości. Pochodzą z cywilizacji, która bardzo różni się od naszych fundamentów. W przypadku uchodźców wojennych zawsze pojawia się pytanie, dlaczego nie usiłują się skryć lub uciec do krajów, które mają podobne wartości, które są na tym samym poziomie, jak ich ojczyste kraje. Pojawiają się również głosy, że przecież Polska też przeżyła falę uchodźców, w 1830 roku, a po II wojnie światowej, również dużo Polaków wyjeżdżało za granicę. Ale Polacy czy też podobne narody, które zostały zmuszone do opuszczenia ojczyzny, to była zupełnie inna sytuacja. Kiedy Polacy wyjeżdżali z Polski, przenosili się do innych krajów, gdzie ich pierwszym celem było dostosowanie do sytuacji w danym kraju, jego wymagań i systemu prawa. W związku z tym stawali się wartością dodaną. Mówi się, że kiedy Rosja sprzedawała Alaskę Amerykanom, Polacy stali po obu stronach – jako ci, którzy reprezentowali sprzedających i kupujących, były to osoby z polskimi korzeniami. Jeśli chodzi o dzisiejszą falę migracyjną, jest oczywistą kwestią, że ci ludzie nie wykazują żadnego zainteresowania przystosowaniem się do warunków kraju, gdzie mają mieszkać. Chcą poniekąd ustanowić swoje własne wymagania i warunki. Chcą zachować nawyki, które mieli w swoich krajach. Chcą do nas przyjść, zasiedlić jakieś terytorium, jednocześnie ciągle zgłaszając swe własne wymogi. To jest zupełnie inna sytuacja. Podobnie wygląda sytuacja dotycząca płaconych przez nas podatków. Musimy płacić jakimś uchodźcom, nie mogąc środków przeznaczyć na przykład na dzieci, bo nawet w Polsce są wciąż rodziny, w których dzieci doświadczają niedożywienia. Dlaczego mielibyśmy pomagać uchodźcom ekonomicznym, zapominając o swych krajanach? Oprócz tego pojawia się tu kwestia terroryzmu. Większość uchodźców to młodzi mężczyźni, którzy chcą się do nas przenieść w charakterze uchodźców wojennych. Oni uciekają ze swego kraju, ale w takim razie dlaczego pozostawiają tam swe żony i dzieci, gdyż te warunki są tam nie do zniesienia? Mamy już doświadczenie, jak zachowują się w Niemczech, we Francji i na tej podstawie można stwierdzić, że nie są zainteresowani asymilacją. Ich głównym wymogiem jest otrzymanie jakiegoś kawałka Europy do swych rąk i faktyczne zarządzanie nim. Ale w takim razie to nie są migranci, ale najeźdźcy.
Można jednak argumentować, że Republika Czeska, Słowacja i Polska nie są tym problemem bezpośrednio zagrożone, dlatego im łatwo o tym mówi, i gdzie się podziała, jak twierdzi Angela Merkel, europejska solidarność?
A czy ktoś odczuwa solidarność w stosunku do naszych niedożywionych dzieci czy bezdomnych, których wciąż w Polsce nie brakuje? Jeśli ktoś się zdecyduje, że wyskoczy z dziesiątego piętra, mamy zrobić to samo w ramach solidarności? To co uczyniły Niemcy, jest w czasie odroczonym samobójstwem. Mamy więc zrobić podobnie, jak oni, ponieważ chcemy być z nimi solidarni? Model wielokulturowości, które był do niedawna prezentowany przez Europę Zachodnią, jest utopią, którą nas karmili do tej pory. Oczywiście, rządy Europy Zachodniej przez jakiś czas brały za niego odpowiedzialność, ale w rezultacie jest bardzo zła sytuacja w UE. Według mnie przyjdzie czas, kiedy Grupa Wyszehradzka będzie musiała wziąć odpowiedzialność za Europę na swoje barki. Widać, że do tej pory promowany model Europy Zachodniej nie działa. Jest konieczne, aby ktoś podjął się odpowiedzialności za przyszłość Europy i myślę, że będzie w dużej mierze zadanie dla Grupy Wyszehradzkiej. Mam na myśli Europę, jaką znamy, cywilizację europejską, fundament wartości, Europę, który tworzyliśmy w ciągu długiej historii. Kiedy mówimy, że V4 stanie się grupą, która będzie chronić wartości chrześcijaństwa i wartości europejskie, może się to wydawać nierealne, ale gdy przyjrzymy się historii, stwierdzimy, że to już miało miejsce. Węgry, król Varda, Legnica, czescy rycerze, to już miało miejsce, że walczyliśmy za wartości chrześcijańskie. Jakoś nie mogę sobie przypomnieć, żeby w 1443 roku byli gdzieś krzyżacy, kiedy się do Europy wlewali Turcy osmańscy.
Jest zrozumiałe, że Polska jako blisko czterdziestomilionowy naród ma wiodącą rolę w Wyszehradzie. Nie spoglądacie na nas jak na taki mały kraj, który nawet nie wie, po której stronie ma się opowiedzieć?
(śmiech). Z pewnością nie. I również dlatego, że jako naród Polska się dopiero teraz budzi. To dzięki przykładowi Węgier. Polska jako naród zaczyna zdawać sobie sprawę, jakie są jego wartości, o co chciałaby walczyć. Bardzo interesujące jest to, że był okres, kiedy Polska była bardzo inspirowana Unią Europejską, w początkowym okresie, kiedy stała się jej członkiem. Teraz budzi się, widząc, czym jest UE, co kraje zachodnie robią i co oferują. Znamy historię, i wiemy, że istniała tam pewna opozycja wobec państw wschodnich, ale następnie w dziewięćdziesiątych latach był inspirowany krajami zachodnimi, ale to już jest przeszłością. Teraz Polska się budzi.
Jest to oczywiście bardzo dyskutowany temat. Zwłaszcza w mediach Węgry prezentowane są jako coś w rodzaju diabła, nawet jeśli wiemy, że to właśnie oni byli ofiarami pierwszej tsunami migrantów. U nas dzisiaj ci, którzy „nie witają mile” migrantów, są oznaczani naklejkami podobnymi do faszystów, którzy mają coś przeciwko europejskiemu establishmentu. Nie obawia się Pan, że podobnie będzie traktowana również Polska, bo z Brukseli już chyba ta fala powoli dociera do was?
Odniosę się do Orwella, 1984, do słowa w języku polskim „nowomowa”. Istnieją różne sposoby, aby coś nazwać. To samo może być określone zarówno pozytywnie jak i negatywnie. I to dzieje się w chwili obecnej. Mamy pewne wyobrażenia, kim byli faszyści. Ale zamiast słowa faszyści możemy też użyć np. opisowego określenia, że to byli Niemcy, którzy zakładali obozy koncentracyjne. Pojęcie faszyści nie obejmuje całego narodu, ale odnosi się do licznej grupy, wybranej w demokratycznych wyborach, co też przecież coś sugeruje. Mówię to, aby podkreślić, że faszyści nie są narodem w takim samym sensie jak np. Niemcy czy Francuzi, ale jest to pewna grupy, które była w coś zaangażowana. Kiedy powiemy słowo faszyści, nic szczególnego pod tym pojęciem sobie nie wyobrazimy. Ale kiedy wysłowimy konkretne nazwisko np. Hans, mamy przed oczami konkretnego Niemca. Jeżeli chodzi o Rosję i Niemcy, największą obelgą dla Rosjanina jest określenie go faszystą. Rosjanie mają to już we krwi, że jest to największa obelga. Wynika z II wojny światowej i zachowania Niemców. Ale skąd się to wzięło? Jest to wynikiem pewnego rodzaju propagandy. Mają to w sobie zaszczepione również dzieci, młodzi ludzie, wszyscy wyrastają z tym w Rosji. Ciekawe jednak jest, że Niemcy i Rosja zawsze są w stanie osiągnąć porozumienie w odniesieniu do Polski. Ich celem jest rozwiązanie długoterminowe, które jest trwałym rozwiązaniem i przetrwa dla przyszłych pokoleń. Oni się zawsze porozumieli, aby rozwiązać problem. Rosja podkreślała nienawiść w stosunku do faszystów, ale nie w stosunku do Niemców. Służyło to temu, aby dzieci miały wszczepioną nienawiść wobec faszystów, ale nie wobec Niemców. To jest świadomy system edukacji i propagandy. W takim razie kiedy pojawi się potrzeba, Putin może powiedzieć – nasi bracia, Niemcy, razem uporządkujmy Europę. To jest na wypadek, gdyby Rosja musiała się w jakiś sposób połączyć z Niemcami. Nie ma tam miejsca dla słowa faszysta. Strategia do wykorzystania faszystowskich terminów nie służyła z punktu widzenia Rosji do stworzenia stałego oporu czy nienawiści wobec Niemców. To było skierowane tylko przeciw faszystom. Słowo faszysta nie jest równoznaczne ze słowem Niemiec. Rosjanie przypuszczali, że w przyszłości może nastać sytuacja, kiedy będzie potrzeba połączyć się z Niemcami. Mówi się, że nie ma takich rowów, których nie można wypełnić workami ze złotem. Jednak świadoma strategia jest znacznie tańsza niż worki ze złotem. Ze względu na położenie naszych krajów jesteśmy skazani na pozycje ofiary porozumienia między Rosją i Niemcami. Więc naturalną rzeczą jest, że narody i państwa V4 powinny współpracować między sobą i aby ta współpraca była głęboka, dlatego że wzmocni to ich pozycję. Z kolei nie ma się co dziwić, że współpraca ta nie podoba się ani Rosji ani Niemcom.
U nas teraz jest dość aktualny temat nowej fali migracji z Ukrainy. Stosunkowo duże obawy wzbudza w nas bezwizowy kontakt z Ukrainą. Jak pan się zapatruje na to zagadnienie, Polska przecież graniczy z Ukrainą? Czy obawia się Pan dalszej destabilizacji tego wschodniego kraju? Przecież Holandia w referendum opowiedziała się przeciwko bezwizowego stosunku…
W Polsce pracuje i mieszka wielu Ukraińców. Oni nie tworzą zamkniętej społeczności, nie atakują w Sylwestra polskich kobiet. Są zatrudnieni na gorszych stanowiskach, na budowach lub jako pokojówki, choć często są wykształconymi osobami. Podejmą jakąkolwiek pracę. Osobiście uważam, że powinniśmy zrobić wszystko, aby pomóc ludności Ukrainy. Polska posiada również niewielki wzrost demograficzny. W Polsce są milej widziane osoby z Ukrainy, ponieważ posiadają podobny system wartości oraz też dlatego, że terytorium Ukrainy było terytorium Polski. W genach Ukraińców, szczególnie w zachodniej części kraj, płynie polska krew. Z tego też względu nie mam nic przeciwko temu, aby wprowadzić bezwizowy kontakt z Ukrainą. Jednak obawiałbym się bezwizowego stosunku z Turcją, ponieważ wiemy, że w Turcji zorganizowanie paszportu nie jest żadnym problemem. I, co więcej, jest to kraj z całkowicie innymi wartościami. Obawiałbym się przede wszystkim tego, co stanowi dla nas rzeczywiste zagrożenie. Wprowadzenie ruchu bezwizowego z Turcją oznaczałoby dla Europy oficjalną, legalną zgodę na wjazd terrorystów na terytorium UE. Obecnie w Polsce również często się słyszy odniesienia do konfliktu między Polską i Ukraina pod koniec II wojny światowej. Cała wioski Polaków zostały wymordowane przez Ukraińców, natomiast w czasie ZSRR nie mówiono o tym, aby uniknąć tworzenia wrogich stosunków między tymi krajami. Obecnie dużo się o tym mówi. Myślę, że nie należy milczeć o tych kwestiach, ale też nie mówić o tym zbyt wiele, ponieważ co innego jest pamięć o ofiarach tych, którzy przeżyli, ale drugą sprawą jest kwestia przyszłości, a przecież nie można tworzyć zdrową przyszłość, ciągle podkreślając negatywne zagadnienia z przeszłości. Ten temat należy zamknąć, mieć go w pamięci, ale nie tworzyć z niego przeszkody dla zdrowych relacji w przyszłości.