Zazdrosna kobieta, która poprzez szantaż chce wzniecić wygasłe uczucie. Całkowicie bezbronny ojciec, niesamowicie tęskniący za własną córką. Oraz główna ofiara zatargów pomiędzy rodzicami, czyli niczemu nie winna 3 – letnia dziewczynka to bohaterowie poniższej historii. A w tym wszystkim największą rolę odgrywa czas, który niestety z upływem każdego kolejnego dnia zadaje coraz to większy, wręcz niewyobrażalny ból.
Biologiczny ojciec dziecka, który rozstał się z jego matką. Niby nic nadzwyczajnego, a jednak… bo ona postanowiła się zemścić w myśl zasady: nie chcesz mnie, to córki również nie zobaczysz. W konsekwencji wymeldowała się ze wszystkich dotychczasowych adresów zamieszkania, znacznie utrudniając w ten sposób toczące się przed sądem postępowanie o ustalenie kontaktów z małoletnią. Mężczyzna chcąc próbować rozwiązać tę sytuację, zwrócił się do Urzędu Stanu Cywilnego, gdzie powinien być wpisany jako ojciec dziewczynki, czemu Pani Ania (matka dziecka) jednak stanowczo zaprzeczyła. Nie trzeba chyba dodawać, że w ten sposób problemy Pana Krzysztofa W. po raz kolejny się pogłębiły. Z uwagi na nieznany adres zamieszkania matki, wymiar sprawiedliwości postępowanie zawiesił, dodatkowo nie chcąc ustanowić kuratora dla kobiety, ponieważ sprawy z zakresu prawa rodzinnego wymagają osobistej reprezentacji, a Ani przecież nie było i co najlepsze – nikt nie wiedział, gdzie może być. Sprytne? Owszem, a co najważniejsze – zaplanowane z premedytacją, bez nawet najmniejszego zastanowienia się, czy właśnie tego – braku kontaktu z własnym ojcem – chce 3-letnia Marysia. Ale po kolei…
Początek historii
Po urodzenia dziewczynki jej rodzice zamieszkali razem, chcąc stworzyć dla niej szczęśliwą rodzinę. Jednak, jak nierzadko się zdarza, tak było i tym razem, uczucie pomiędzy Anią i Krzysztofem dobiegło końca, pozostawiając jedynie jego owoc, a mianowicie 3-letnią Marysię. Jednak mimo, że mężczyzna nie był zainteresowany dalszym utrzymywaniem kontaktów z kobietą, to nie miało to nic wspólnego z opieką nad własną córką, bowiem ogromnie ją kocha i chce stale być obecny w jej życiu. Niestety, byłej już partnerce trudno się było z tym faktem pogodzić. Starała się przekonać Pana W. do kontynuacji związku, co nie przynosiło żadnego rezultatu, ponieważ mężczyzna niejednokrotnie dał jej jasno i ewidentnie do zrozumienia, że kontaktuje się z nią wyłącznie, jako matką jego dziecka. W rezultacie, od czerwca 2016r. Pani Ania uniemożliwia mu kontakt z córką, na co dodatkowo wpłynął fakt wjazdu z nią do Niemiec. We wrześniu 2016, kiedy kobieta przyjechała odwiedzić rodzinę, mężczyzna przypadkowo spotkał jej rodziców wraz z dziewczynką w sklepie metalowym. To był ostatni raz, kiedy ojciec widział swoje dziecko i mógł je tak po prostu przytulić. Pan Krzysztof próbował przekonać Państwa P. tj. rodzinę matki dziecka, aby kobieta nie wywoziła nigdzie Marysi i umożliwiła mu z nią kontakt, jednak bez skutku. Dlatego też, 28 listopada 2016 roku mężczyzna złożył do Sądu Rejonowego w Wołominie, III Wydział Rodzinny i Nieletnich wniosek o ustalenie kontaktów z dzieckiem. Natomiast, co do jego dalszych relacji z byłą partnerką, pewnego dnia Pani P. wysłała mu wiadomość: „Nie chce cię w naszym życiu”, (…) „Mary…. jest moja”, po czym wprost dała do zrozumienia, że skoro Krzysztof jej nie kocha, to już nigdy nie zobaczy córki, a następnie całkowicie zerwała kontakt. Nie trudno zatem dostrzec, że kobieta umyślnie uprowadziła dziecko, ponieważ doskonale zdawała sobie sprawę, iż dziewczynka stanowi wyłączną przyczynę dla której Panu W. zależy na utrzymywaniu kontaktów. W konsekwencji, w sierpniu 2017r. Krzysztof złożył do Prokuratury Rejonowej w Wołominie zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa w postaci uprowadzenia małoletniej Marii przez jej matkę.
Nieznany adres matki dziecka
Z zaświadczenia wydanego przez Urząd Miasta i Gminy Radzymin na wniosek sądu wynika, że dopiero w połowie grudnia 2016 roku kobieta wymeldowała się spod adresu, który wskazała jako aktualne miejsce zamieszkania. Potwierdziły to także słowa jej ojca, który w styczniu 2017r. poinformował o tym sąd. Jakby tego było mało, ponowne już potwierdzenie powyższej informacji gwarantuje notatka z lutego 2017r., sporządzona przez Komisariat Policji w Radzyminie, mówiąca o tym, iż kobieta nie zamieszkuje pod wskazanym adresem od połowy grudnia 2016 roku. To tyle w kwestii przeszłości, co jednak z teraźniejszością? Przecież nikt nie miał pojęcia, gdzie Ania przebywa obecnie. Dlatego też, 14 lutego 2017 roku Sąd Rejonowy w Wołominie zobowiązał Pana Krzysztofa do wskazania aktualnego miejsca zamieszkania Anny P. pod rygorem zawieszenia postępowania. Trzeba przyznać, że było to posunięcie niezwykle sprytne – sam nie był w stanie ustalić, gdzie kobieta przebywa, to obciążył tym obowiązkiem stronę w postępowaniu. I o ile wiadomym było, że mężczyzna zrobi wszystko, by sprostać zadaniu, gdyż na niczym innym nie zależy mu tak bardzo, jak na kontaktach z ukochaną córką, o tyle to zadanie najzwyczajniej w świecie było niewykonalne. W związku z powyższym w marcu 2017 roku mężczyzna poinformował wymiar sprawiedliwości, iż nie zna aktualnego miejsca zamieszkania kobiety, dodatkowo wnosząc o ustanowienie dla niej kuratora. Jaka była reakcja sądu? Niestety, ale dość prosta do przewidzenia – Temida postępowanie zawiesiła, argumentując swą decyzję nieznanym adresem matki. Z kolei, odmowa ustanowienia kuratora, według wymiaru sprawiedliwości również była podyktowana jej nieobecnością. Wszak sprawy z zakresu prawa rodzinnego wymagają osobistej reprezentacji danej osoby. Niby logiczne, a jednak nie do końca, bo jak można obwiniać – a tym bardziej karać – mężczyznę za coś, na co kompletnie nie ma wpływu. Jak widać – można. Mijały tygodnie, a niewiedza mężczyzny nie ulegała zmianie. Krzysztof W. jednak się nie poddał i mimo, że nie miał żadnego, nawet najmniejszego pojęcia, gdzie obecnie przebywa Jego była partnerka, postanowił działać. Mianowicie, z pomocą Fundacji Lex Nostra wystąpił do Ośrodka Pomocy Społecznej w Radzyminie z wnioskiem o udostępnienie danych osobowych kobiety. W tym momencie może pojawić się pytanie: dlaczego akurat tam? Otóż dlatego, że Pan W. wcześniej uzyskał informację, iż Pani Ania właśnie z Ośrodka Pomocy Społecznej pobiera świadczenia z Programu 500+ oraz zasiłek dla kobiet samotnie wychowujących dziecko. Ale na tym nie poprzestał, bowiem dodatkowo zwrócił się także do Urzędu Miasta i Gminy, a dokładnie Wydziału Spraw Obywatelskich w tejże instytucji, z wnioskiem o udostępnienie danych kobiety z rejestru mieszkańców, rejestru zamieszkania cudzoziemców oraz rejestru Pesel. We wszystkich powyżej wspomnianych działaniach uczestniczyła Fundacja Lex Nostra, aktywnie pomagając Panu Krzysztofowi w walce o córkę.
Z formalnego punktu widzenia
Zgodnie z zapisem w Kodeksie postępowania cywilnego strony oraz ich przedstawiciele mają obowiązek zawiadamiać sąd o każdej zmianie swego miejsca zamieszkania, co swoją drogą znalazło się w odpisie wniosku, który otrzymała Pani Ania. W związku z powyższym, w tym miejscu należy zauważyć, że kobieta wymeldowując się w grudniu 2016 roku i mając wiedzę o toczącym się postępowaniu, powinna niezwłocznie zawiadomić wymiar sprawiedliwości o jej nowym, aktualnym adresie, czego oczywiście nie zrobiła. Dlaczego? A no dlatego, że właśnie takie, a nie inne zachowanie było jej celem. Nie trudno pojąć, że Pani P. nie wskazała swojego obecnego miejsca zamieszkania z premedytacją, ponieważ przez takie właśnie zachowanie znacząco utrudnia ona ustalenie mężczyźnie kontaktu z dzieckiem. Bowiem, przez celowe ukrywanie się kobiety, uniemożliwia mu kontakt z Marysią. Według Krzysztofa W. przyczyną takiego zachowania jest chęć zemsty za to, że ostatecznie nie zdecydował się na dalszy związek. I nie jest to jedynie subiektywna opinia pokrzywdzonego, a raczej zaistniały fakt, który potwierdzają choćby wiadomości sms o treści: ,,Jeżeli my się rozstaniemy to nie będziesz miał też żadnego kontaktu z Marysią”.
Rzekome mediacje
Warto mieć świadomość, że na jednej z rozpraw o ustalenie kontaktów z dziewczynką, która miała miejsce w grudniu 2016 roku, Ramię Sprawiedliwości postanowiło skierować Strony postępowania do mediacji, wyznaczając mediatora oraz czas trwania mediacji na jeden miesiąc. W konsekwencji, zainteresowani zostali prawidłowo poinformowani o istocie i zasadach mediacji, a także jej przebiegu oraz kosztach. Jednak na skutek braku konsensusu dwóch Stron, ostatecznie mediacje nie zostały podjęte. Potwierdzenia dla wspomnianych informacji można szukać w protokole postępowania mediacyjnego sporządzonego w styczniu 2017 roku. Wynika również z niego, że Ania P. została prawidłowo, a tym samym skutecznie, powiadomiona o charakterze mediacji. Dodatkowo, Pani mediator odbyła rozmowę telefoniczną z kobietą, w której usłyszała, że nie wyraża ona zgody na mediację. Zważając na powyższą wiedzę, ale i też treść protokołu mediacyjnego, czy wiadomości przekazane przez rodziców kobiety, po raz kolejny utwierdzamy się w przekonaniu, iż bezsprzecznym jest, że Pani P. posiada ewidentną świadomość toczącego się postępowania, a wszelkie jej działania są celowe i mają realizować wyłącznie jedną strategię: utrudniać postępowanie.
Kolejne działania
Dni uciekały, a wraz z nimi pogłębiała się tęsknota za własną córką. Ból wydawał się być coraz większy, z czasem – można by rzecz – nie do opanowania, lecz ani sytuacja, ani też wiedza Pana Krzysztofa na temat Marysi, nie ulegała zmianie. Z punktu widzenia potencjalnego Kowalskiego – niedorzeczne. Bo jak inaczej nazwać skuteczne uniemożliwianie ojcu dziecka uczestniczenia w wychowaniu małoletniej, dbanie o to, by niczego jej nie brakowało, a przede wszystkim zapewnienie jej, że ma ojca, który ją kocha ponad wszystko. Jego jedynym celem było dobro córki, dlatego też nie miał żadnych zastrzeżeń, by była partnerka ułożyła swoje życie na nowo. W tym miejscu warto dodać, że do Pana W. niejednokrotnie docierały sygnały, iż dziewczynka przebywając z matką jest niegrzeczna, a czasem wręcz agresywna (kopie). Nie trudno wywnioskować, że takie, a nie inne zachowanie było podyktowane m.in. tym, że dziecko obwinia właśnie siebie za rozstanie rodziców, czy też, że bardzo brakuje jej kontaktu z własnym ojcem, lecz boi się tego okazać, gdyż ma świadomość, że jej rodzicielka jest o ich relację tak zwyczajnie zazdrosna. Należy podkreślić, że Pan Krzysztof nieustannie próbował się zobaczyć z Marysią, lecz owe próby kończyły się fiaskiem tak, jak choćby wtedy, kiedy odwiedził je we wrześniu, podczas ich krótkiej wizyty w Polsce. Otóż, Ania P. całkowicie zabroniła mu zobaczyć się z córką, nie pozwalając nawet na ich przywitanie. Dlatego też nie powinno nikogo dziwić, że z pomocą Fundacji mężczyzna zdecydował się w końcu zwrócić do Sądu Rejonowego w Wołominie, III Wydział Rodzinny i Nieletnich o ponowne podjęcie postępowania w sprawie, którą to wcześniej zawieszono. W tym miejscu warto podkreślić, że przedmiotem niniejszego postępowania powinno być przede wszystkim dobro małoletniej. Dziecka, które ma prawo do kontaktu, jak również miłości obojga rodziców. W końcu dziecka, które niczemu nie jest winne i zasługuje na zapewnienie normalnego – spokojnego – życia. Dlatego też oczywistym dla wszystkich jest konieczność wznowienia sprawy przed sądem, a ponadto wyznaczenie kuratora dla Pani Anny. Niestety, wymiar sprawiedliwości po raz kolejny okazał się głuchy na rozpaczliwe wołanie o pomoc Pana Krzysztofa. Jak się jednak okazało – do czasu…
Działania Fundacji
Owym czasem był moment, kiedy to Fundacja LEX NOSTRA całkowicie wzięła sprawy w swoje ręce. 30 października 2017 roku złożyła ona do właściwej jednostki sądu wniosek o zgłoszenie do udziału w postępowaniu przedstawiciela organizacji społecznej, jakim jest fundacja. Mając na uwadze, iż jednym ze statutowych celów Fundacji Promocji Mediacji i Edukacji Prawnej LEX NOSTRA jest: ,,Pomoc osobom pokrzywdzonym i ich rodzinom w wyniku przestępstwa”, jak również ,,Działalność na rzecz rodziny, macierzyństwa, rodzicielstwa, upowszechniania i ochrony praw dziecka”, powyższe zgłoszenie było całkowicie uzasadnione. Co więcej, mieliśmy także świadomość, że chodzi tutaj o potrzebę ochrony tak istotnego interesu, jakim jest interes dziecka, jak również pomoc bezsilnemu ojcu, dlatego też nasze działanie nie mogło być inne. W konsekwencji aktywności Fundacji, wykonania przez nią olbrzymiej pracy i skutecznego wykazania, że czyny kobiety są celowe, a dodatkowo przy złożeniu stosownych wniosków zarówno do sądu, jak i na policję, sprawa zaczęła nabierać tempa, bowiem na dobry początek wymiar sprawiedliwości podjął zawieszone wcześniej postępowanie.
Jaki będzie dalszy rozwój sytuacji i czy sprawa zostanie zwieńczona odnowieniem kontaktów Marysi z tatą? Tego na razie nie wiemy. Natomiast to, co już wiemy to z pewnością zbyt wiele straconego czasu dla tych dwojga, który zdecydowanie nie wpłynie korzystnie na rozwój 3-letniej dziewczynki.
Mirela Krzyżak
Maciej Lisowski
Fundacja LEX NOSTRA
Imiona i nazwiska bohaterów zostały zmienione.