Podobno polski system penitencjarny nie ma na celu karania, lecz resocjalizację przestępcy. Czy jednak resocjalizacja osoby dawno już zresocjalizowanej ma sens? I czy ktoś, kto odpokutował przeszłe winy i zmienił diametralnie swoje życie powinien trafić do więzienia?
Art. 278. § 1. Kodeksu Karnego: „Kto zabiera w celu przywłaszczenia cudzą rzecz ruchomą, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.” – krótko mówiąc: kradzież. Artykuł 279 tego samego dokumentu mówi o kradzieży z włamaniem, zaś 91. o tak zwanym „ciągu przestępstw”. Nie da się ukryć, że są to czyny, na które cywilizowane społeczeństwo godzić się nie może. Tym jednak, co odróżnia ludzi od bezdusznej litery prawa, jest umiejętność obiektywnej oceny sytuacji i zdolność do empatii. Kodeks Karny wyznacza reguły, ale to my – ludzie – musimy mieć odwagę wyciągać wnioski zarówno z jego wskazań, jak i z konkretnej sytuacji danego oskarżonego. A koleje losu bywają różne…
W 1995 roku Jarosław Demkowski miał 13 lat. Mieszkał wówczas w małej wsi, razem z rodzicami i czworgiem rodzeństwa. Kiedy tata małego Jarka zmarł, mama zwróciła się do Urzędu Miasta i Gminy Ogrodzieniec o pomoc w postaci lokalu zastępczego. Rok później rodzina przeprowadziła się do nowego mieszkania. W zasadzie można by uznać, że to wspaniałe wydarzenie, gdyby nie pewien istotny fakt. Otóż większość lokali zastępczych i socjalnych w Polsce mieści się w różnego rodzaju „gettach” lub też zgoła getta te tworzy. Tak też było i w tym przypadku. Okolicę, w której zamieszkali państwo Demkowscy, można było określić jednym tylko – jakże znaczącym – słowem: patologia.
Jarkowi, niedoświadczonemu życiowo chłopakowi ze wsi, imponowali starsi koledzy „z dzielni”. Niewiele zatem trzeba było czasu, by wmieszał się w „towarzystwo”, a tym samym w alkohol i narkotyki. Dalszego ciągu tej historii łatwo się domyślić: używki kosztują, trzeba więc jakoś zdobyć na nie pieniądze. Najłatwiejszym sposobem wydaje się po prostu kradzież. Pomiędzy 17. a 19. rokiem życia Jarosław Demkowski tak właśnie zarabiał na „przyjemności”.
Gdyby cała ta opowieść kończyła się w tym miejscu, jedyną logiczną konsekwencją postępowania chłopaka byłaby kara więzienia. Los potoczył się jednak zadziwiająco odmiennie.
W 2002 roku nasz bohater, w poszukiwaniu lepszego życia i z chęci zerwania kontaktów z toksycznym środowiskiem, wyemigrował do Wielkiej Brytanii, gdzie – już na samym początku – został legalnie zatrudniony na stanowisku konserwatora budowlanego. Przez kolejnych 10 lat konsekwentnie odbudowywał swój wizerunek uczciwego człowieka, którego głównym celem jest zapewnienie godziwego bytu rodzinie. 12. marca 2011 roku poślubił Agatę Ryńską, zaś dwa miesiące później na świat przyszedł ich syn – Oscar. W styczniu 2012 roku powstała natomiast firma, nazwana – od imienia syna – „Oscar Construction Ltd.”.
14. maja tego samego roku Jarosław Demkowski został zatrzymany na terenie Wielkiej Brytanii, na podstawie europejskiego nakazu aresztowania, wydanego w efekcie uprawomocnienia się wyroku z dnia 06.05.2007. Dzień później został objęty dozorem elektronicznym, a 9. stycznia 2013 roku osadzony w londyńskim areszcie. Po ekstradycji, której bezskutecznie próbowała zapobiec rodzina Pana Jarosława oraz jego przyjaciele i klienci, trafił do więzienia w Polsce. Dziś odbywa karę pozbawienia wolności w Zakładzie Karnym nr 1 w Strzelcach Opolskich.
„Sprawiedliwości stało się zadość” – chciałoby się powiedzieć. Ale czy w tym przypadku faktycznie tak jest? Wszystko co złe, wydarzyło się w życiu bohatera niniejszej opowieści ponad 12 lat temu. Jarosław Demkowski nie tylko zrozumiał swoje błędy, ale też czynnie ich żałuje. Codziennie zadręcza się wspomnieniami „młodzieńczej głupoty”, co więcej – przeprosił okradzione osoby i wypłacił im (choć Sąd tego nie nakazał) stosowne odszkodowania.
Dziś Demkowski jest zupełnie inną osobą: ciężko pracuje (a raczej pracował, do czasu trafienia do Zakładu Karnego), utrzymuje rodzinę, pomaga mamie Wiesławie i rodzeństwu, wychowuje syna. Nikt nie ma wątpliwości, że jest człowiekiem uczciwym, który gorzko żałuje swojej przeszłości i stara się ją naprawić.
Ponoć polski system penitencjarny ma za zadanie resocjalizować, a nie karać. Jarosław Demkowski resocjalizacji zdecydowanie nie potrzebuje. Znana prawnicza maksyma głosi: „dura lex, sed lex”. Któż z nas jednak nigdy nie popełnił błędów? O ile każde przestępstwo powinno wiązać się z poniesieniem wymiernych konsekwencji, o tyle warto spojrzeć nie tylko na suche fakty, ale i na człowieka. Czy osoba, która żałuje swoich przewinień i stara się je naprawić (lub – jak Pan Jarosław – skutecznie naprawia), nie jest zresocjalizowana? I czy w takim razie główna funkcja systemu penitencjarnego nie została w jej wypadku spełniona na długo przed osadzeniem w więzieniu? Dlaczego gwałciciele dostają wyroki w zawieszeniu, a człowiek, który już się zrehabilitował wobec społeczeństwa, musi odsiadywać dotkliwą karę? Oczywiście wszystko to na koszt podatników czyli nasz. Warto zwrócić w całej tej sprawie uwagę na niezmiernie ważną rzecz: ofiary Demkowskiego nie tylko przyjęły przeprosiny i otrzymały zadośćuczynienie, ale przede wszystkim same nie mają wobec niego żadnych pretensji i roszczeń – nie oczekują, że będzie przetrzymywany w odosobnieniu.
Przestępczość w Polsce jest – na tle Unii Europejskiej – relatywnie niska. Mimo tego w naszych zakładach penitencjarnych (aresztach, więzieniach) przebywa najwięcej skazanych! Czy to znaczy, że nie potrafimy poradzić sobie z nieprzestrzeganiem przez niektórych prawa czy też raczej należałoby się zastanowić nad kwestią wydolności systemu i dostosowania uregulowań prawnych do rzeczywistości?
Pan Demkowski został skazany prawomocnym wyrokiem na łączną karę 4 lat pozbawienia wolności. Do dziś ma za sobą – licząc od momentu zamknięcia w areszcie ekstradycyjnym – niemal 7 miesięcy więzienia. Przed nim jeszcze ponad 3 lata! Założona po latach wyrzeczeń firma zostanie zamknięta, osamotniona żona musi sama dźwigać ciężar utrzymania rodziny, a syn pierwsze lata swojego życia spędzi bez ojca…
„Tata” – to jedyne, najważniejsze słowo, które powtarza dziś mały Oscar Demkowski, słysząc dźwięk telefonicznego dzwonka.
Maciej Lisowski
Dyrektor Fundacji LEX NOSTRA
O tej sprawie w mediach: Onet