W zeszłym tygodniu przedstawiłem Państwu historię, której nie powstydziłby się żaden hollywoodzki scenarzysta. Historie na tyle szokującą, że aż niewiarygodną – a jednak prawdziwą. Wówczas nakreśliłem jedynie tło i przebieg wydarzeń, dziś pora przejść do konkretów. Oto druga część tej opowieści.
Być może część z Czytelników nie miała okazji zapoznać się z poprzednim artykułem, zatem pozwolę sobie na początku pokrótce przedstawić sprawę. Tym razem będą i nazwiska i nazwy instytucji.
>> Przeczytaj pierwszą część artykułu <<
Wszystko zaczęło się, kiedy Elżbieta Kodym-Flanagan została straciła pracę. Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, w której zajmowała od lat poczesne stanowisko, postanowiła ją zwolnić. Problem w tym, że do zwolnienia doszło w okresie obowiązywania ochrony przedemerytalnej – nie było więc zgodne z prawem. Zwolniona udała się oczywiście do sądu, gdzie złożyła stosowny pozew. Sprawa ciągnęła się dość długo i choć w efekcie została wygrana, to po drodze pani Elżbieta została praktycznie bez środków do życia, za to z olbrzymim kredytem do spłaty. Na dodatek mimo tego, że sąd nakazał Agencji wypłatę zaległego wynagrodzenia (o przywróceniu do pracy nie mogło już być mowy, bowiem wyrok zapadł już po przejściu w wiek emerytalny) wraz z odszkodowaniem, to początkowo Agencja nie zastosowała się do tego nakazu i konieczne okazało się wystąpienie na drogę egzekucyjną.
Tu na scenę wkroczył szczeciński Bank Żywności. Banki żywności są instytucjami z założenia charytatywnymi, które pomagają potrzebującym przekazując im żywność. W przypadku pani Elżbiety sprawy jednak potoczyły się nieco inaczej: nie dość, że została oskarżona o wyłudzenie zwolnień z konieczności ponoszenia kosztów sądowych w swojej sprawie, to jeszcze zaczęły się prześladowania, zastraszania i szantaże. Oczywiście to nie Bank Żywności „zastraszał i szantażował”, ale jego udział w całej tej sprawie jest zadziwiający i przerażający.
Instytucja ta (konkretnie stowarzyszenie) wydała uchwałę, która została następnie rozesłana do sądów i prokuratur zajmujących się sprawami pani Elżbiety. W jej wyniku wszystkie one zostały znacząco spowolnione, zupełnie wstrzymane lub – mówiąc bezpośrednio – „ucięte”. Elżbieta Kodym-Flanagan została również oskarżona o ukrywanie rzekomego majątku na niemieckich kontach, których w rzeczywistości nie miała. Nie miała zresztą także nigdy takich kwot pieniędzy, o ukrywanie których ją oskarżono.
Jakby tego było mało, kilkakrotnie ją oraz jej przyjaciółkę odwiedzał były oficer tajnych służb, który jasno mówił, że jeśli nie zostanie mu przekazana odpowiednia suma, to pani Elżbieta „zostanie zniszczona” w sądach i straci będący dorobkiem trzech pokoleń rodziny dom pod Warszawą wart wówczas blisko 800 tysięcy złotych!
Już ponad dwa lata temu ostrzegano ją też, że jeśli „na oku” służb specjalnych, że prędzej umrze, niż otrzyma pieniądze z odszkodowania od Agencji, że zostanie jej w wyniku ingerencji służb wypowiedziana umowa pożyczki hipotecznej i że jej dom zostanie zlicytowany. Włamano się także do siedziby firmy w której pani Elżbieta była wówczas ubezpieczona i wprowadzono do systemu komputerowego nieprawdziwe wyniki badań, mające świadczyć o tym, że jest śmiertelnie chora. Miała też tajemniczy wypadek – tajemniczy, bo praktycznie zbieżny z otrzymanymi ostrzeżeniami: została potrącona przez ciężarówkę, niemal cudem unikając śmierci.
Przysłowiową „wisienką na torcie” całej tej historii – a raczej bardzo gorzką łyżką dziegciu w beczce miodu – jest fakt, że Elżbieta Kodym-Flanagan została, (za życia!) wykreślona z systemu PESEL!
Istotne w sprawie pani Elżbiety są powiązania i układy. O tym, że partie polityczne są inwigilowane przez służby specjalne wiemy wszyscy. Nie wszyscy natomiast wiedzą, że agendy rządowe – wliczając Agencję Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa – pozostają pod nadzorem i specjalną ochroną tych samych służb. Fakt ten mówi sam za siebie i w dużym stopniu wyjaśnia skąd wziął się w tym wszystkim były oficer rzeczonych służb.
Trzeba też dodać, że prezes Banku Żywności w Szczecinie Janusz Orylski jest byłym pracownikiem tego samego oddziału Agencji, w którym pracowała pani Elżbieta, a więc poniekąd jej znajomy. W zarządzie organizacji, która – przypomnijmy – wyemitowała (decyzją tegoż zarządu!) dokument za sprawą którego pani Elżbieta straciła możliwość dochodzenia sprawiedliwości na drodze sądowej oraz wiarygodność w oczach banków, zasiada także Marcin G. Jak twierdzi Elżbieta Kodym-Flanagan, ma on prawdopodobnie określony stopień niepełnosprawności ze względu na dolegliwości psychiczne.
Trudno w to wszystko uwierzyć, ale kilkaset stron dokumentów, urzędowej korespondencji i akt sądowych mówi samo za siebie – na ich podstawie można napisać grubą książkę. Jedno jest pewne: historia pani Elżbiety jednoznacznie dowodzi, że Polską rządzą układy, „układziki” i tajne służby.
Sądy i prokuratury uparcie odmawiają Elżbiecie Kodym-Flanagan wiary w składane przez nią zawiadomienia, zeznania i dowody. „Kto nie zna prawdy, ten jest tylko głupcem. Ale kto ją zna i nazywa kłamstwem, ten jest zbrodniarzem.” – powiedział kiedyś znany niemiecki dramaturg Bertold Brecht. Papież Leon XIII napisał zaś w sierpniu 1883 roku: „Należy energicznie usiłować odeprzeć kłamstwo i fałsz przez odwołanie się do źródeł, pamiętając, że pierwszym obowiązkiem historyka jest nie dopuścić do kłamstwa, drugim zaś – nie bać się powiedzieć prawdy.”.
Oto zatem kilka wyjątków z bogatej dokumentacji sprawy:
1. „(…) pomimo iż Zarząd Banku Żywności w Szczecinie padł ofiarą manipulacji beneficjentki Elżbiety Kodym-Flanagan alias Elizabeth Kodym ( wide dwa życiorysy ) to będąc świadom skutków nie naprawienia swojego błędu (posiadając świadomość do czego może doprowadzić zaniechanie i manipulacja osoby, która potrafi posługiwać się dokumentami w celu wytworzenia takiej lub też innej prawdy sądowej lub urzędniczej) podjął próbę poinformowania Organu Sądu o znanych jemu faktach w celu podjęcia suwerennej decyzji przez ten Organ, która będzie służyła w wzmocnienie praworządności lub zapobieganie nadużyciom.” [z pisma Prezesa Banku Żywności w Szczecinie do Sądu Okręgowego w Szczecinie, pisownia oryginalna]. Ta dość zagmatwana wypowiedź ma dowodzić, że Zarząd Banku Żywności został przez panią Elżbietę zmanipulowany, a wydana przezeń uchwała była słuszna. Nawiązanie do „posługiwania się dokumentami” dotyczy oczywiście problemów – wspomnianych już wcześniej – związanych z trudnościami w wymianie dowodu osobistego, co zresztą skończyło się wykreśleniem p. Elżbiety z systemu PESEL. W tym samym piśmie, nieco wcześniej, jako argument pada fakt skuteczne ubiegania się przez panią Elżbietę o zwolnienie z kosztów sądowych. Nie pada jednak informacja o tym, że wówczas pozostawała ona bez środków do życia. I o tym, że ma poważne powody przypuszczać, że na pismach Banku Żywności użyto… podrobionych podpisów!
2. „Dodatkowo, Zawiadamiająca wyjaśnia: W 2012 roku i następnie w grudniu 2013 Zawiadamiająca została poinformowana przez panią Danutę (…), iż były Wicestarosta powiatu pruszkowskiego, pan Krzysztof O. (…) powiedział do niej już w 2006 roku, gdy Zawiadamiająca była jeszcze zatrudniona w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa, że Zawiadamiająca zostanie zwolniona z pracy oraz, iż zostanie odebrany jej dom.” [z zawiadomienia o podejrzeniu popełnienia przestępstwa, złożonego przez Elżbietę Kodym-Flanagan w sierpniu 2014 roku na ręce Prokuratora Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie, Naczelnika Wydziału V ds. Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji, prokuratora Piotra Woźniaka].
3. „Ryszard J. Osobiście poinformował Zawiadamiającą w dniu 25 lutego 2014 r., w obecności osoby trzeciej, iż eksmisja jej rodziny z domu jest starannie zaplanowana (cyt. „…rozpisana na nuty…”) – na wrzesień 2015 roku, natomiast jakiekolwiek odszkodowanie od byłego pracodawcy – ARiMR, Zawiadamiająca otrzyma dopiero w roku 2017 – aby wcześniej nie mogła rozliczyć się z Bankiem i ewentualnie z innymi wierzycielami” [z tego samego zawiadomienia]
4. „W roku 2012(?), Zawiadamiająca dowiedziała się od Ryszarda J., że na Zawiadamiającą zostało złożone takie samo zleceni, jak na kobietę, która w tym czasie została zamordowana we wsi Parole w Nadarzynie oraz której spalono również dom. Ryszard J. Poinformował wówczas Zawiadamiającą, że grupa, która wykonała to zlecenie ma siedzibę w pobliżu kompleksu handlowego Maximus w Nadarzynie, czyli w pobliżu domu należącego do rodziny Zawiadamiającej.” [jak wyżej]. Warto w tym miejscu dodać, że z obawy o własne życie Elżbieta Kodym-Flanagan nagrała wówczas krótkie oświadczenie na ten temat, które zostało upublicznione w Internecie (można je znaleźć między innymi w portalu YouTube) – podobnie zresztą, jak zrobił to po śmierci generała Petelickiego Romuald Szeremietiew, były wiceminister pełniący obowiązki Ministra Obrony Narodowej. Szeremietiew czuł się zagrożony i wskazywał między innymi na istnienie tajnej listy osób „do likwidacji”, nazywanej „pulą śmierci”.
Podobnych cytatów przytoczyć można jeszcze dużo, ale sądzę, że już same powyższe przyprawić mogą Czytelnika o dreszcze. Czy takie sytuacje mają rację bytu w podobno wolnym i podobno demokratycznym kraju? Czy naprawdę za parę złotych – należnego zresztą – odszkodowania za bezprawne zwolnienie z pracy rządowa agenda z pomocą służb specjalnych może tak bardzo uprzykrzyć życie polskiemu obywatelowi? A może chodzi tu o coś więcej – może wszystkie próby uciszenia Elżbiety Kodym-Flanagan mają na celu ochronę ARMiR? Bo przecież z racji zajmowanego przez lata wysokiego stanowiska p. Elżbieta posiada potężną wiedzę na temat zarówno mechanizmów i schematów funkcjonowania tej instytucji, jak i konkretnych faktów i wydarze, których ujawnienie mogłoby stać się początkiem afery, jakiej Polska jeszcze nie widziała w ostatnich 25 latach?
Jestem przekonany, że sprawę pani Elżbiety należy nagłaśniać. Nie tylko po to, by w ten sposób chronić ją samą, ale przede wszystkim po to, byśmy my wszyscy – mieszkańcy kraju nad Wisłą – uświadomili sobie z pełną mocą, jak bardzo mali i słabi jesteśmy w obliczu polskich urzędów i władz, a szczególnie – układów, powiązań i własnych interesów tajnych służb.