Rozbijmy układy

„Uderz w stół, a nożyce się odezwą” – głosi ludowe porzekadło. Seria naszych artykułów o sytuacji w mazowieckim Sochaczewie jest tego najlepszym przykładem, zarówno w negatywnym, jak i pozytywnym znaczeniu.

Na przestrzeni ostatnich tygodni przedstawialiśmy Państwu mechanizmy, jakimi rządzą się w swoich działaniach struktury lokalnych władz. Historie opowiedziane nam przez kilku mieszkańców Sochaczewa dobitnie udowodniły, że życie w małym mieście dalekie jest od sielskiego obrazu lansowanego w rozrywkowych programach telewizyjnych, a działanie – im bardziej uczciwe, tym gorzej – w opozycji do „grupy trzymającej władzę” grozi  dramatycznymi konsekwencjami.

W Sochaczewie panuje swoista zmowa milczenia. Niewiele osób chce i nie boi się opowiedzieć o tym, co dzieje się za kulisami polityki samorządowej. Historie, o których pisaliśmy, stanowią najlepszy dowód prawdziwości stwierdzenia, którym rozpoczęliśmy nasz cykl: „wybieganie przed szereg” w Sochaczewie kończy się tym, że albo trafia się przed oblicze prokuratora, albo traci pracę – nie mówiąc już o byciu skazanym na społeczny ostracyzm i utratę dobrego imienia (o czym szczególnie boleśnie przekonała się bohaterka tekstu sprzed tygodnia).

Pozostałe artykuły na ten temat znajdą Państwo > w tym miejscu <

Dzięki temu, że parę osób nie miało już siły dłużej milczeć i samotnie zmagać się z wytoczonymi przeciw nim potężnymi działami nieczystych rozgrywek, udało się wreszcie ujawnić sochaczewski „układ zamknięty”. Jeśli ktoś jeszcze ma wątpliwości co do intencji tych, którzy „za wszelką cenę” kurczowo trzymają się samorządowych stołków, to przykład Sochaczewa powinien rozwiać je wszystkie: polityka na szczeblu lokalnym służy przede wszystkim do osiągania własnych celów uprawiających ją działaczy. Dobro społeczności zwykle pozostaje na dalszym planie.

Bohaterowie opisanych przez nas historii zdecydowali się je opowiedzieć, bo uwierzyli, że za ich przykładem pójdą inni. Chcą, by w mieście i powiecie żyło się normalnie – bezpiecznie i w poczuciu sprawnie funkcjonującej demokracji oraz sprawiedliwości. My także w to wierzymy i mamy nadzieję, że również w innych miastach ci, którzy dotąd milczeli z obawy przed naciskami lub wręcz zemstą ze strony lokalnej władzy, też zdecydują się zrobić pierwszy krok ku lepszej przyszłości – ujawniając nieprawidłowości i niegodziwości, organizując się w grupy i stawiając czoła „układom i układzikom”, które dotąd wydawały się nienaruszalne.

Vendetta

Tych z Państwa, którzy nie mieli okazji zapoznać się z poprzednimi artykułami, zachęcamy do sięgnięcia po archiwalne numery „Donosu” oraz odwiedzenia strony internetowej Fundacji LEX NOSTRA (https://fundacja.lexnostra.pl), gdzie również można je przeczytać. Poniżej natomiast krótkie streszczenie trzech dramatycznych historii.

Pierwsza z nich to opowieść o klasycznej vendettcie. Rzecz tyczy się remontu Zespołu Szkół Centrum Kształcenia Ustawicznego i Młodzieżowego Ośrodka Wychowawczego w Załuskowie oraz prac przy budynku Domu Pomocy Społecznej w Młodzieszynie. Obie te inwestycje łączy osoba Dyrektora Stefana Grefkowicza, który pełnił nad nimi nadzór. Okazało się, że odmawiając wsparcia ówczesnemu kandydatowi na burmistrza – a później burmistrzowi – i startowania z jego listy w wyborach, ściągnął na siebie jego gniew. W konsekwencji poniósł bardzo wysoką karę, stając przed poważnymi – choć absurdalnie uzasadnianymi – zarzutami prokuratorskimi.

W przypadku byłej już Dyrektor DPS w Młodzieszynie sprawa wygląda jeszcze bardziej dramatycznie. Oskarżono ją o wyłudzenia i „przekręty finansowe”, aresztowano i publicznie nagłośniono sprawę w ogólnopolskich mediach, a wszystko dlatego, że postanowiła przeciwstawić się kumoterstwu, nepotyzmowi oraz pokrywaniu „lewych” faktur ze środków Ośrodka i głośno mówić o tym, co jest nie tak, jak być powinno. Dziś, prócz walki o sprawiedliwość przed obliczem prokuratora i sądu, musi zmagać się z etykietą „kryminalistki” i „złodziejki”, nadaną jej przez media. Na niej i na jej rodzinie dokonano barbarzyńskiego linczu, dla którego iskrą zapalną również stała się czyjaś żądza zemsty za przeciwstawienie się „układowi”.

Rezonans

Na szczęście nasze artykuły nie pozostały bez echa. Wywołały rezonans w postaci „świętego oburzenia” pewnych sochaczewskich środowisk, co jednocześnie stanowi najlepsze potwierdzenie prawdziwości opowiadanych nam historii. Ale też – jak się okazało – dodały sochaczewianom dotąd milczącym odwagi. Wiemy, że coraz więcej osób decyduje się (lub skłania się ku takiej decyzji) walczyć o swoje i głośno mówić o nieprawidłowościach i nadużyciach w swoich otoczeniu oraz o tym, co spotkało ich w zamian za próby przeciwstawienia się im.

Stereotypowe „małe, spokojne” miasta, których główną zaletą jest rzekome poczucie bezpieczeństwa oferowane mieszkańcom, nie są wcale – jak dowodzi przykład Sochaczewa – wolne od typowych problemów nękających świat polityki. Jest tu nawet gorzej, bowiem w środowisku, w którym (ze względu na ograniczony rozmiar lokalnej społeczności) anonimowość praktycznie nie istnieje, a powiązania rodzinne i biznesowe są bardzo bliskie, do obaw o konsekwencje finansowe czy zawodowe „wystąpienia przeciwko układowi” dochodzą jeszcze obawy o wolność, zdrowie i życie oraz niemal stuprocentowe ryzyko utraty wizerunku i dobrego imienia. Co w takim miejscu oznacza jednoczesne zamknięcie jakiejkolwiek szansy na normalne, godne i spokojne życie.

Z analiz socjologicznych sporządzonych na bazie ankiet badawczych przeprowadzonych wśród mieszkańców małych miast wynika, że większość z nich jest zadowolona ze swojego miejsca zamieszkania. Cenią sobie spokój, dobrą znajomość bliższych i dalszych sąsiadów, wolniejsze tempo życia i bliskość natury. „Na minus” zapisywane są utrudnienia z szerszym dostępem do instytucji kultury czy kłopoty ze znalezieniem pracy. O rozgrywkach politycznych i układach wewnątrz samorządów i lokalnego biznesu, które bezpośrednio wpływają na jakość życia, raczej się nie mówi. Dotąd mogliśmy się zastanawiać dlaczego – teraz już wiemy. Dzięki determinacji mieszkańców Sochaczewa udało się – niestety! – potwierdzić to, co przypuszczaliśmy już od dawna: w małych, pozbawionych anonimowości społecznościach, ludzie boją się występować przeciwko krzywdzie i niesprawiedliwości ze strony środowisk rządzących, ponieważ boją się o własną przyszłość.

Mamy nadzieję, że przykład płynący z Sochaczewa pomoże tym z Państwa, którzy doświadczyli lub doświadczają podobnych problemów (albo byli lub są ich świadkami), odważyć się walczyć o sprawiedliwość i godne życie w poczuciu wolności, demokracji i bezpieczeństwa. Ze swej strony dołożymy wszelkich starań, by Państwu w tym pomóc.

Do sytuacji w Sochaczewie będziemy jeszcze powracać.

.