Rozdarte serce matki

 

Całkowita bezsilność i ciągle powtarzające się pytanie: dlaczego? Oto, co czuje matka, której bezprawnie zabrano dziecko, stanowczo zakazując jej kontaktu z nim. A to wszystko w obcym kraju i co najistotniejsze: bez zrozumiałego powodu.

Odseparowanie dziecka od matki, a do tego całkowity zakaz widywania się z córką to najsurowsza kara, jaką tylko można sobie wyobrazić. Jednak, jeżeli jest ona uzasadniona, ponieważ dajmy na to dziecku grozi niebezpieczeństwo, to można by uznać, że każdy jest w stanie to zrozumieć. Inaczej natomiast sytuacja wygląda, jeżeli jakichkolwiek merytorycznych argumentów brak, a rzekome argumenty instytucji państwowych są niedorzeczne, nie wspominając już o tym, że z dobrem dziecka nie mają zupełnie nic wspólnego. Taka właśnie sytuacja przydarzyła się Pani Marcie, która w obcym kraju straciła dziecko z powodu… No właśnie – powodu brak. Ale od początku.

Sedno historii

Marta K. przez kilka lat, a dokładnie od 2008 do 2016 roku, przebywała w Szwecji. Kobieta wyjechała za lepszym życiem sądząc, że być może to będzie jej miejsce na ziemi, gdzie odnajdzie tak upragniony spokój i swe szczęście. W 2009 roku wraz ze swoim partnerem, również Polakiem, powitali na świecie swą córkę, Veronikę. Dziewczynka od samego początku była wymarzonym dzieckiem. Zawsze radosna i pełna energia, a przy tym grzeczna oraz nie sprawiająca żadnych kłopotów wychowawczych. Dodatkowo, w tym miejscu należy podkreślić, iż nigdy wobec tej rodziny nie były podejmowane żadne interwencje pomocowe, ponieważ  rodzina radziła sobie bardzo dobrze. Jednak, jak to w życiu bywa – aż do pewnego momentu. Ten feralny czas nastąpił w 2015 roku, kiedy to Pani Marta straciła pracę, a w związku z tym, zaczęła mieć problemy finansowe, oraz mieszkaniowe. Ponadto, w tym samym czasie zaczęła się mówiąc potocznie – mijać – ze swoim partnerem, co w konsekwencji doprowadziło do rozstania. I oczywiście, logicznym jest, że wspomniane powyżej wydarzenia, niewątpliwie odbiły się na samopoczuciu dziecka, jednak czy faktycznie to jest powód, by zabierać je matce, a do tego ukarać ją całkowitym zakazem kontaktu z Veroniką? W moim odczuciu odpowiedź jest jednoznaczna: nie! A zapewne, nie jest to jedynie moje zdanie. Jednak nie ma to żadnego znaczenia, ponieważ zdanie instytucji państwowych w Szwecji jest zgoła odmienne. Mianowicie, w obawie o rzekome dobro dziewczynki Państwo Szwedzkie zdecydowało o podjęciu środków – nie sposób nie wspomnieć, że były to najbardziej drastyczne środki, jakie można sobie wyobrazić – polegające na całkowitym odseparowaniu dziecka od matki oraz pozbawieniu Marty K. nie tylko prawa do opieki nad Veroniką, ale także całkowitym zakazie widywania dziecka. Tak, dokładnie tak. Nie przesłyszeli się Państwo. Zdaniem instytucji państwowych w Szwecji jest to adekwatna kara dla matki – jeszcze raz podkreślmy – za przejściowe problemy finansowe oraz nieudany związek z ojcem dziewczynki.

Bo Państwo Szwedzkie może…

25 października 2015 roku STADSOMRADESFORVALTNING SODER tj. instytucja czuwająca nad rodziną w Szwecji, podjął decyzję o zatrzymaniu dziewczynki w ośrodku zamkniętym. Kolejnym krokiem było postanowienie o odizolowaniu Veroniki od swojej matki oraz umieszczenie jej  w rodzinie zastępczej, co nastąpiło w grudniu 2015 roku. Jednak – jak łatwo się domyśleć – to nie koniec (nie)trafnych spostrzeżeń Państwa Szwedzkiego. Otóż, w styczniu 2016 roku odbyła się rozprawa odwoławcza, podczas której sąd drugiej instancji niestety ale również nie wykazał się nawet odrobiną empatii, nie wspominając już o sprawiedliwości, czy logicznym myśleniu, i ustalony wcześniej wyrok podtrzymał.

Ostatnia nadzieja

Zrozpaczona niemocą obywatela polskiego w starciu z machiną Państwa Szwedzkiego kobieta, która straciła resztki nadziei na odzyskanie córki, po raz kolejny poczuła się całkowicie bezsilna. Jednak jej bezgraniczna miłość do córki oraz waleczna postawa, która cechuje każdą rodzicielkę nie pozwoliły się jej poddać. Dlatego też Pani Marta postanowiła zwrócić się o pomoc do Fundacji LEX NOSTRA. Pomimo, że kobieta nie jest osobą zamożną, nie można jej zarzucić, iż kiedykolwiek zaniedbała swą pociechę, czy też nie zapewniła jej właściwych warunków do życia oraz rozwoju. Zawsze dbała o Veronikę i jak każda matka niezmiernie kocha swoje dziecko, któremu jest w stanie oddać dosłownie wszystko. W związku z tym, chyba nikogo nie powinno dziwić, że tak zwyczajnie nie może się pogodzić z faktem, iż jej dziecko zostało odebrane w tak bezwzględny i niemal natychmiastowy sposób. A do tego tylko i wyłącznie z powodu, że jego matka miała przejściowe problemy finansowe, oraz postanowiła się rozstać z ojcem dziecka. Mam świadomość, że już po raz kolejny powtarzam to zdanie, jednak jest ono na tyle paradoksalne i nie mające żadnego, ale to żadnego przełożenia na podjęte decyzję, iż uważam ten zabieg zarówno za słuszny, jak i za konieczny.

Działania fundacji

17 listopada 2017 roku, Fundacja Lex Nostra zdecydowała się zwrócić do Ministerstwa Spraw Zagranicznych z prośbą o pilne podjęcie interwencji w sprawie kobiety, w szczególności poprzez pomoc w znalezieniu pełnomocnika na terenie Szwecji. W rezultacie, miało to pomóc podjąć prawne korki, które w dalszym toku postępowania przyczynią się do odzyskania prawa opieki nad córką Veroniką. Dodatkowo, Fundacji Macieja Lisowskiego zależy na uzyskaniu wyjaśnień od STADSOMRADESFORVALTNING SODER, jako instytucji czuwającej nad rodziną w Szwecji,  na jakiej podstawie zostało wszczęte przeciwko Marcie K. postępowanie o pozbawienie jej prawa do opieki nad córką oraz gdzie aktualnie przebywa dziewczynka, ponieważ tego również kobieta nie wie. Zdaniem Lex Nostra, Ministerstwo Spraw Zagranicznych oraz Ambasada RP w Sztokholmie powinny podjąć wszelkie możliwe działania, mające na celu pomoc prawną swoim obywatelom. Tym bardziej, jeżeli chodzi o kwestie tak delikatne, jak pozbawienie prawa do opieki nad dziećmi przez władzę sądowniczą innego państwa względem osób, które posiadają polskie obywatelstwo.

Pisma, które nie wnoszą do sprawy NIC

30 listopada 2017 roku, w odpowiedzi na swój wniosek, Fundacja LEX NOSTRA otrzymała pierwsze pismo od Ambasady RP w Szwecji. Jednak, wszystkich, w których sercach w tym momencie zapalił się maleńki płomień nadziei musze rozczarować. Te pisma do sprawy nie wnosiły NIC. Otóż, w swej odpowiedzi Ambasada poinformowała, że kobieta „ma prawo zwrócić się do dowolnej kancelarii prawnej w Szwecji w celu jej reprezentowania przed sądem oraz organami samorządowymi, odpowiedzialnymi za sprawy związane z opieką nad dzieckiem”. Jakby Pani Marta sama tego nie wiedziała. Dodatkowo, poniżej widniała informacja, że „zgodnie z prośbą, zwrócą się oni do służb socjalnych o informacje dotyczącą powodów dla których dziecko zostało przekazane pod opiekę rodziny zastępczej oraz o aktualny adres pobytu”. Natomiast, w drugim piśmie, które Ambasada RP, przysłała do Fundacji w dniu 21 grudnia 2017 roku, zakomunikowała ona, że miejscowa opieka społeczna poprosiła, aby matka dziecka przesłała pisemne oświadczenie, iż zgadza się na udzielanie Ambasadzie RP w Sztokholmie wszelkich informacji związanych ze sprawą jej córki. Czyli przekładając z języka urzędowego na nasz: kolejne formalności, które zabierają czas, natomiast nie dostarczają kompletnie żadnych – nie wspominając już o ich ważności – informacji.

Druzgocące zaniedbania

W tej całej historii nie tylko podjęte decyzje przez instytucje państwowe w Szwecji przyprawiają o dreszcze niedorzeczności, ale także szereg zaniedbań. Proszę sobie wyobrazić, że w trakcie całego postępowania przed sądem, kobiecie nie była zapewniona pomoc tłumacza nawet w najmniejszym stopniu. Jak dostrzegłby potencjalny Kowalski, jeżeli proces ma miejsce  w obcym kraju, to tłumacz powinien być osobą obowiązkową, która pomoże przejść, a przede wszystkim zrozumieć cały proces. Tyle w odniesieniu do Kowalskich, bowiem jak widać szwedzka rzeczywistość ma niewiele wspólnego z rzeczywistością logicznego pojmowania. Dodatkowo, trzeba mieć świadomość, że kobieta nie tylko nie jest osobą zaznajomioną ze szwedzkim prawem, ale też nie posługuje się biegle językiem szwedzkim, tym bardziej w tak skomplikowanym języku, jakim jest język urzędowy. Na nic zdały się kilkukrotne prośby Pani Marty o pomoc w ustanowieniu pełnomocnika, które kierowała do Ambasady RP w Sztokholmie, ponieważ za każdym razem udzielano jej tej samej informacji: „Ambasada nie świadczy tego typu pomocy”. A mówiąc potocznie, notorycznie odsyłano ją z kwitkiem.

Zatem, obecnie doszło do sytuacji, w której obywatel Polski – w tym wypadku Veronika – przebywa na terenie Szwecji w nieznanym miejscu, a jej matka nie ma możliwości się z nią skontaktować. Można przyjąć, że dziecko zostało niemal przymusowo przejęte przez Państwo Szwedzkie bez żadnej interwencji polskich organów konsularnych. A co najciekawsze z niedorzecznych i całkowicie absurdalnych powodów, które w żaden, nawet najmniejszy sposób nie są adekwatne do wcielonych w życie postanowień.

Mirela Krzyżak

Maciej Lisowski

Fundacja LEX NOSTRA