Prokurator zagląda w zęby

Na przestrzeni ostatnich lat coraz częściej słyszymy o sytuacjach, gdy osoby lub organizacje podejmujące drażliwe kwestie społeczne lub dążące do zmian w wymiarze sprawiedliwości poddawane są fali szykan, pomówień i niecnych działań. Ta próba dyskredytacji w oczach opinii publicznej jest czasem bardziej, a czasem mniej skuteczna. Jednak zawsze powoduje komplikacje w bieżącej działalności takich osób czy organizacji. Czy podobne działania dotykają obecnie Fundację LEX NOSTRA? A może osoby nieprzychylne działalności Fundacji chcą w swoich działaniach posunąć się dalej niż tylko do prób oczerniania?

Pozorny przypadek, faktyczna koordynacja

Od kilku miesięcy zjawisko tzw. „czarnego PR” dotyka naszą Fundację. Choć działania te na szczęście nie przynoszą większych efektów, sposób ich przeprowadzenia daje wiele do myślenia. Pozornie mamy do czynienia z nie powiązanymi ze sobą przypadkowymi zdarzeniami, gdy jednak dokonamy spokojnej ich analizy dojdziemy do wniosku, że działalność bieżąca Fundacji znajduje się pod wnikliwą obserwacją danych środowisk, a oczernianie Fundacji i jej założyciela jest działaniem skoordynowanym. Nie da się inaczej wytłumaczyć faktu, że próba dyskredytacji Fundacji następuje zawsze wśród tych osób i środowisk, z którymi jako Fundacja w danym momencie podejmujemy współpracę. Mamy jednak to szczęście, że w większości przypadków osoby spotykające się z próbami dyskredytacji Fundacji mają do nas na tyle zaufania i na tyle poznały szczerość działań Fundacji LEX NOSTRA, że informują nas o sugestiach i naciskach co do zerwania współpracy z Fundacją.

Nieznani znajomi

Co ciekawe, insynuacje te mają dość mało konkretny charakter. Z osobami, które podejmują z nami współpracę kontaktują się różni ludzie w mgławicowy sposób prezentujący tezę, że we współpracy z Fundacją lepiej uważać, a może nawet całkiem takiej współpracy zaniechać, że mogą na światło dzienne wyjść nieprawidłowości w funkcjonowaniu Fundacji. Osoby takie często powołują się na swoje rzekome doświadczenia ze współpracy z Fundacją LEX NOSTRA, co tym bardziej zastanawia, że często są to osoby kompletnie nie znane zespołowi i kierownictwu Fundacji, które nigdy na żadnej niwie nie miały okazji się z nami spotkać, nie mówiąc już o bliższej współpracy.

Media, mail, wielbłąd…

Nie mamy złudzeń co do tego, że niecne działania wymierzone w Fundację LEX NOSTRA mają na celu także ograniczanie i osłabienie obecności Fundacji w mediach. Czasem przybiera to tak kuriozalne formy jak kilka tygodni temu, kiedy kilkadziesiąt redakcji mediów prasowych i elektronicznych, z którymi współpracujemy, otrzymało mail przedstawiający w możliwie najgorszym świetle osobę Dyrektora Fundacji LEX NOSTRA, Macieja Lisowskiego. Dzięki uprzejmości wielu z dziennikarzy zostaliśmy poinformowani o tym haniebnym przykładzie „czarnego PR”. Budujące w całej sytuacji jest to, że wiarygodność informacji zawartych w mailu, jak i wiarygodność samego nadawcy tej groteskowej korespondencji zostały przez adresatów tak ocenione, że twórca maila nie doczekał się bodaj żadnej odpowiedzi. Jest jednak faktem, że treść owego maila wprawiła nas, jako Fundację LEX NOSTRA, w dużą konsternację. Nie spodziewaliśmy się, że w jednym liście można nagromadzić tak wielką liczbę insynuacji, półprawd i oszczerstw. Sami mieliśmy problem, czy i jak ustosunkować się do jego treści, biorąc pod uwagę, że musiałoby to przypominać udowadnianie, że Fundacja LEX NOSTRA, a przede wszystkim jej dyrektor Maciej Lisowski, nie jest wielbłądem… Reakcja jednak okazała się zbędna, sami adresaci tej nietypowej korespondencji dobrze ocenili jej mocno dyskusyjną wiarygodność. Nie zawsze jednak oszczercze działania są podejmowane w sposób tak jawny i łatwy do zdemaskowania. Na porządku dziennym jest kontaktowanie się różnych ludzi z klientami Fundacji i Kancelarii LEX NOSTRA, współpracującymi z nami parlamentarzystami, środowiskami, których prace Fundacja wspiera merytorycznie (np. Ruch Kontroli Wyborów). Cel jest zawsze ten sam – mało konkretne insynuacje, mające na celu zasiać ziarno wątpliwości co do szczerości i transparentności działań Fundacji, sugestie, by te osoby i środowiska zaniechały współpracy z nami.

Gdzie są wnioski z kontroli?

Fundację spotykają także ostatnio nietypowe sytuacje z zakresu relacji z administracją publiczną. Opisywaliśmy już dla Państwa kulisy dziwnej kontroli Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej w Fundacji LEX NOSTRA. Pozornie w tej sprawie nie ma niczego niepokojącego, resort polityki społecznej ma wszak prawo kontrolować legalnie działające i zarejestrowane organizacje pożytku publicznego, jaką jest właśnie Fundacja. Jednak przebieg samej kontroli budzić może zaniepokojenie, co opisywaliśmy nie tylko my sami, lecz także niezależni publicyści. Poniżej przykłady publikacji na ten temat:

https://fundacja.lexnostra.pl/kontrola-czy-groteska-najazd-na-fundacje-lex-nostra/

https://fundacja.lexnostra.pl/redaktor-jerzy-jachowicz-o-kontroli-w-fundacji-lex-nostra/

Abstrahując od dość kuriozalnej sytuacji, w której kontrolerka Ministerstwa czuje się tak urażona przez szefostwo podmiotu, który kontroluje, i decyduje się wejść w tej sprawie na drogę sądową, sprawa kontroli ma jeszcze bardziej niepokojące wątki. Otóż, formalnie rzecz biorąc kontrola ta… nadal trwa! Oczywiście kontrolerzy nie pojawiają się w Fundacji, ale wciąż nie doczekaliśmy się żadnego raportu pokontrolnego podsumowującego działania Ministerstwa w naszej Fundacji. Jest to o tyle dziwne, że przepisy mówią wyraźnie, że raport taki powinien być przedstawiony najpóźniej dwa miesiące po dokonaniu wglądu w dokumenty sprawdzanego podmiotu, co miało miejsce w końcówce 2015 roku. Wnioski powinniśmy więc otrzymać do końca lutego, co jasno wynika z przepisów. Jest już maj, a raportu zamykającego kontrolę wciąż nie ma. Czy to jedynie opieszałość urzędników czy też znaczy to coś więcej?

Gliniarz i prokurator

To jednak nie koniec niepokojącego ciągu zdarzeń. Okazuje się, że w sprawę prywatnego powództwa kontrolerki Ministerstwa wobec dyrekcji Fundacji zaangażowały się, z niewiadomych przyczyn, policja i prokuratura. Zamiast do zajmowania się poprawą bezpieczeństwa na ulicach naszych miast policjanci zostali oddelegowani do tak „ważnych dla bezpieczeństwa kraju” spraw jak np. ustalenie miejsce pobytu dyrektora Fundacji LEX NOSTRA Macieja Lisowskiego. Jaki może być cel zaangażowania aparatu państwowych służb mundurowych w przypadek cywilnej sprawy sądowej? Doprawdy trudno orzec…

Na fotelu dentystycznym

Jednak najbardziej dziwne z wydarzeń, które zresztą przesądziło o stworzeniu niniejszej publikacji, nastąpiło w ostatnich godzinach. Co ciekawe, w poznaniu przez nas tego zdarzenia pomógł przypadek. Otóż Dyrektor Fundacji LEX NOSTRA Maciej Lisowski udał się na kontrolę stanu uzębienia do swojego lekarza stomatologa. Miał tam okazję, w sumie przez przypadek właśnie, przejrzeć swoją dokumentację medyczną. Jego oczom ukazał się zaskakujący widok. Otóż wśród dokumentacji leczenia znalazł się list skierowany do stomatologa przez warszawską prokuraturę i podpisany przez asesora. W liście tym nadawca prosi lekarza o ujawnienie dokumentacji z leczenia Macieja Lisowskiego, a konkretnie z ostatniej jego wizyty u stomatologa, w grudniu 2014 roku. Co więcej, zastanawia, że w korespondencji tej podanych jest tak wiele danych Dyrektora Fundacji LEX NOSTRA (łącznie z nazwiskiem panieńskim jego matki), tak jakby prokuratura chciała być pewna ponad wszelką wątpliwość, że nie dojdzie do pomyłki przy określaniu osoby pacjenta gabinetu stomatologicznego. W opinii Macieja Lisowskiego korespondencja ta dotyczy najpewniej właśnie sprawy sądowych relacji z ministerialną kontrolerką. W jaki sposób jednak dla sprawy tej znaczenie może mieć wizyta Macieja Lisowskiego u stomatologa, do tego blisko rok przed tym, nim Maciej Lisowski i kontrolerzy z ministerstwa dowiedzieli się wzajemnie o swoim istnieniu? Ustalenie, kiedy Dyrektor Fundacji LEX NOSTRA był u stomatologa było zapewne dość łatwe (leczenie w ramach NFZ, a więc w systemie Funduszu musiał zostać ślad po tej wizycie), nie mam jednak wytłumaczenia, czemu w ogóle na takie ustalenia się zdecydowano, i jaki wpływ na sprawę może mieć stan uzębienia Macieja Lisowskiego? Warto zaznaczyć, że Maciej Lisowski nie korzystał nigdy ze zwolnień L4 w ramach relacji z lekarzem stomatologiem, co czyni sprawę zaglądania w zęby Macieja Lisowskiego przez służby państwowe jeszcze bardziej zastanawiającym.

Szokująca prawda?

Musimy przyznać, że w Fundacji nie mieliśmy pomysłu, jak interpretować powyżej opisane zdarzenia. Co więcej, nie łączyliśmy ze sobą pewnych wątków. Brak pomysłu na interpretację skłonił nas do zasięgnięcia opinii kilku osób specjalizujących się w problematyce bezpieczeństwa. Nie spodziewaliśmy się jednak, że to co usłyszymy będzie miało aż tak wielki ciężar gatunkowy, i że aż tak wielką będziemy mieć nadzieję, że nasi rozmówcy mylą się w swoich diagnozach. Według ekspertów, działania wymierzone w Fundację mają określony ciąg przyczynowy. Zdaniem naszych rozmówców, dążenie do całkowitej eliminacji organizacji lub osób dokonywane przez grupy przestępcze lub środowiska służb specjalnych często przebiega właśnie w kilku etapach. Oto ich tok rozumowania, wyprowadzony niezależnie od siebie, żaden z rozmówców nie wiedział bowiem o naszych konsultacjach z innymi ekspertami: zaczyna się od stosunkowo mało inwazyjnych prób oczerniania, dyskredytowania, szerzenia plotek. Z czasem działania te przybierają na sile. Kolejnym etapem jest wytworzenie sytuacji, w której dana osoba lub podmiot zostaje napiętnowana mało precyzyjnymi, ale działającymi na wyobraźnię opinii publicznej, zarzutami wypływającymi z kontroli lub postępowań prawnych, najczęściej oczywiście są to zarzuty dotyczące przywłaszczenia dużych kwot pieniędzy, korupcji itp. Konsekwencją tego jest, w wersji łagodnej, doprowadzenie do poważnych kłopotów prawnych danej osoby czy podmiotu. W wersji radykalnej może chodzić nawet o eliminację danej osoby z tego świata. Jeśli jednak śmierć danej osoby mogłaby wzbudzić zbyt wiele zainteresowania mediów czy aparatu państwa, sięga się po wytworzenie wrażenie, że dana osoba np. zbiegła za granicę z przywłaszczonymi dużymi pieniędzmi i po prostu skutecznie się ukrywa. W rzeczywistości następuje fizyczna eliminacja. Ponieważ jednak wiąże się to z jakimiś śladami, przydatne do zatuszowania sprawy jest posiadania wszelkich danych, które mogłyby umożliwić identyfikację osoby lub ciała, a więc np. informacji o stanie uzębienia danej osoby…

Na bieżąco będziemy prezentować Państwu szczegółowe wypowiedzi konkretnych ekspertów co do opisanej sprawy. Będzie to następowało w najbliższych dniach, ponieważ część wypowiedzi wymaga jeszcze skompletowania (tekst powstawał w dość nagłym trybie), jak i sami specjaliści analizują jeszcze wszystkie aspekty sprawy, tak aby ich wypowiedzi były maksymalnie komplementarne.

Zdajemy sobie sprawę, że dla części czytelników wnioski płynące z tekstu mogą wydawać się przesadnie sensacyjne. Jednak z racji faktu, że Fundacja LEX NOSTRA zajmuje się wieloma sprawami dotykającymi nieprawidłowości w organach państwa i wymiarze sprawiedliwości (często z racji na chęć pozostania anonimowymi osoby, którym pomagamy nie chcą byśmy o kulisach ich spraw informowali media czy pisali na swojej stronie internetowej, a takie życzenia oczywiście respektujemy), jesteśmy przekonani, że zrozumieją Państwo ostrożność i zapobiegliwość Fundacji LEX NOSTRA.

Daniel Kleszcz i Zespół Fundacji LEX NOSTRA