Kamień niezgody

 

Dwóch sąsiadów, dwie działki i dzielące je ogrodzenie. Tyle, że zdaniem jednego z sąsiadów ów ogrodzenie przebiega w miejscu właściwym, a zdaniem drugiego – zdecydowanie niewłaściwym. Wspomniana różnica to – uwaga – kilka centymetrów. Jednak to klika centymetrów doprowadziło do powstania ogromnego sporu, którego bieg trafił na wokandę. A jak można przypuszczać, do osiągnięcia porozumienia w sprawie jeszcze bardzo daleko.

Jak powszechnie wiadomo, sąsiedzkie spory to temat znany od zarania dziejów, który w zależności od rodzaju historii może przybrać wszelaki wymiar. I właśnie z taką sytuacją mamy do czynienia, gdyż walka pomiędzy Panami Markiem Książkiem, a Andrzejem Dz. trwa od blisko ośmiu lat. Jednak to nie czas jest tutaj najważniejszy, a to o co wspomniany spór się toczy – kilkanaście centymetrów. Niestety, to nie jest żadna pomyłka, a fakt. Już tłumaczę.

Sedno sprawy

Pomiędzy dwiema działkami, jak to zazwyczaj bywa, powinna zostać ustalona granica. Granica na której to jedna, bądź też druga strona w pewnym momencie zdecyduje się wybudować ogrodzenie, chcąc stworzyć przestrzeń tylko dla siebie i swej rodziny. Nie inaczej było i w tym przypadku. Kilka lat temu Pan Marek podjął decyzję o ogrodzeniu swojej nieruchomości, dlatego też postawił płot. Niby nie w tym nic nadzwyczajnego, a jednak, bowiem wspomniany płot stał się przedmiotem ośmioletniego konfliktu. W tym miejscu pojawia się pytanie: dlaczego? A no dlatego, iż jego sąsiad, Pan Andrzej stwierdził, że mężczyzna umiejscowił go w niewłaściwym punkcie. Punkcie, który znajduje się na jego działce, czyli jego własności. W związku z czym, stawiając ogrodzenie w takim, a nie innym miejscu, zdaniem Pana Andrzeja, Książek dokonał kradzieży części nieswojego terenu. Tym sposobem, na długości około 90 metrów przywłaszczył sobie od 1 do 30 cm ziemi. Nie trzeba chyba dodawać, że zdanie Pana Książka w tym temacie jest zgoła inne. W konsekwencji, wzajemne obelgi i brak jakiejkolwiek szansy na porozumienie w ciągu tych kilku lat zaprowadziły obu mężczyzn przed sąd.

Sądowe batalie

W czasie wspomnianych ośmiu długich lat wymiar sprawiedliwości wydał kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt wyroków oraz postanowień, poprzedzonych licznymi pismami procesowymi. Ostatecznie 15 grudnia 2017r. Sąd Rejonowy w Zamościu orzekł, iż część ogrodzenia, które wcześniej zostało posadowione przez Marka Książka jest umiejscowione na działce Państwa Dz., dlatego też ostatecznie ogrodzenie musi zostać rozebrane. Oczywiście nie trzeba dodawać, że z takowym postanowieniem mężczyzna stanowczo się nie zgodził. W rezultacie, złożył on do Prokuratury Rejonowej w Zamościu zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez biegłego sądowego Kazimierza K., który wyznaczał granicę przedmiotowych nieruchomości. Należy mieć bowiem świadomość, że w trakcie postepowania sąd oparł swoją decyzję zarówno o opinię biegłego, jak również o prace geodezyjne związane z założeniem ewidencji gruntów, które we wspomnianej miejscowości były wykonywane w latach 1965-1968. Wynikiem owych prac było dokonanie scalenia gruntów, ostatecznie zatwierdzone decyzją naczelnika powiatu w Zamościu 11 października 1974r. Lecz o ile do powyższych prac Pan Marek zastrzeżeń nie ma, o tyle do czynności wykonanych przez biegłego już tak. Mężczyzna w postępowaniu Kazimierza K. dopatrzył się błędów, które miały polegać na ominięciu jednego z punktów i dokonaniu pomiaru od złego kamienia granicznego.

Linia prosta nierówna linii krzywej

Jakby tego było mało, okazuje się, że wspomniany powyżej błąd Kazimierza K. uzyskał także zobrazowanie. Bo jak inaczej można określić fakt, że na mapie ewidencyjnej dołączonej do decyzji z 1974r. granica przebiega w linii prostej, natomiast ta, ustalona przez biegłego w pewnym momencie ulega załamaniu? Czy to nie budzi Państwa wątpliwości? W końcu, czy to nie jest tak zwyczajnie dziwne? A i owszem, bowiem chyba logicznym dla wszystkich oraz dla każdego z osobna jest, iż bieg linii niezależnie od osoby sporządzającej opinię powinien być taki sam. Czego tutaj nie możemy stwierdzić. Tym samym, dowodzi to, że biegły Kazimierz K. nie uwzględnił jednego punktu, co było prawdopodobnie spowodowane faktem, iż w czasie sporządzania przez niego opinii tenże punkt nie był widoczny w terenie. Sytuacja, która może się przydarzyć każdemu. Owszem. Jednak w takich okolicznościach kolejnym krokiem na pewno nie może być kontynuacja wydawania opinii, tym bardziej w momencie, gdy zaszła konieczność wznowienia brakującego punktu. Zatem można by pokusić się o stwierdzenie, że w takiej sytuacji elementarnym obowiązkiem Pana K. było wstrzymanie się z dalszymi pracami, a nie sporządzanie wadliwej opinii. Bowiem należy mieć świadomość, że pominięcie tegoż punktu skutkowało nieprawidłowym przeprowadzeniem postępowania rozgraniczeniowego, a w konsekwencji może dowodzić, że ogrodzenie – wbrew decyzji sądu – zostało wybudowane poprawnie – na gruncie Pana Marka. Natomiast wracając jeszcze do sylwetki biegłego sądowego Kazimierza K., Marek Książek dowiedział się również o niezbyt przychylnej opinii nt. jego pracy, panującej w środowisku zamojskich geodetów, o czym również nie omieszkał poinformować wymiaru sprawiedliwości. Jednak niestety i tym razem nie przyniosło to oczekiwanych rezultatów. W przedstawionych okolicznościach, jedynym właściwym rozwiązaniem dla każdego Kowalskiego byłoby powołanie innego biegłego, w celu ponownego wykonania opinii. W ten sposób sprawa została by szybko, a co najważniejsze – sprawiedliwie rozwiązana. Jak widać, wymiar sprawiedliwości miał zdecydowanie inne zdanie.

Dalsze kroki

Warto mieć świadomość, że w trakcie toczącej się batalii Pan Marek niejednokrotnie próbował składać wnioski o wznowienie postępowania, załączając jako materiał dowodowy choćby opinię innego biegłego sądowego, która to już zawierała sporny punkt. Właśnie taka opinia została sporządzona 26 października 2016r. przez geodetę Tomasza Dz. Jednak wobec powyższego wymiar sprawiedliwości pozostał niewzruszony. Z kolei batalia sąsiedzka, rozgrywająca się w oparach absurdu z każdym dniem ulegała pogłębieniu. W pewnym momencie doszło do tego, że obok siebie stały aż trzy płoty, bowiem każdy przedstawiał inną wizję tego, jak faktycznie powinna przebiegać owa granica. Ostatecznie Marek Książek zaproponował sąsiadom, że najzwyczajniej w świecie odkupi ów kawałek ziemi, który rzekomo należy do nich, a na którym zostało zbudowane ogrodzenie. Mogłoby się wydawać – w końcu widać światełko w tunelu, gdyż jak na przebieg całej historii to rozwiązanie, uchodziło za zdecydowanie najprostsze. Tym bardziej, iż w trakcie postępowania sądowego biegły dokonał już wyceny przedmiotowego skrawka ziemi – bo inaczej tego nie można nazwać – na kwotę 245 zł. Jakby tego było mało mężczyzna zaproponował zapłatę 5-ciokrotnie większą od powyższej sumy. Pan Andrzej o takim rozwiązaniu nawet nie chciał słyszeć. Interesowała go wyłącznie całkowita rozbiórka ogrodzenia. W tym miejscu warto dodać, że ów rozbiórka będzie kosztowała notabene blisko 9 tys. zł. Nie mogę nie zadać pytania, jak zatem się ma te 9 000 zł do 245 zł?? Najprostsza odpowiedź, która teraz przychodzi mi do głowy to: nijak! Lecz dla sąsiada 35-krotnie większy koszt nie ma żadnego znaczenia. Dla niego liczy się jedynie rezultat. W tym przypadku dostrzegalny rezultat, tj. rozebranie płotu.

Końca konfliktu nie widać

Pomimo, że Andrzej Dz. dysponuje prawomocnym i korzystnym dla siebie wyrokiem, to Pan Marek rozbierać swojego płotu nie zamierza. Zarówno on, jak i jego rodzina są przekonani, że ogrodzenie jest zbudowane we właściwym punkcie, ponieważ po pierwsze właśnie w tym miejscu od zawsze przebiegała przedmiotowa granica, na co dowodem mogą być pozostałości ogrodzenia po poprzednim właścicielu, a po drugie, przeprowadzone scalenie tylko tę informację potwierdziło. Dodatkowo, należy mieć na uwadze wątpliwe skrzywienie granicy, a w konsekwencji podejrzenie sporządzenia fałszywej opinii przez biegłego, która stała się podstawą do wydania postanowienia niekorzystnego dla Pana Książka. Być może pomiar od niewłaściwego kamienia granicznego, rzucił kamień niezgody pomiędzy dwie, sąsiadujące ze sobą rodziny.

Mirela Krzyżak

Maciej Lisowski

Fundacja LEX NOSTRA

 

Prosimy o wsparcie działalności Fundacji LEX NOSTRA i przekazanie nam 1% podatku wpisując nr KRS 0000365293 lub korzystając z programu do wypełnienia deklaracji.

Rozlicz z nami PIT i przekaż 1% podatku

Istnieje możliwość odliczenia darowizny przekazanej na rzecz Fundacji LEX NOSTRA w roku 2018 w rozliczeniu PIT za 2018 rok, jako darowizny przekazanej na rzecz organizacji realizującej cele pożytku publicznego.

Aby skorzystać z tego odpisu, darowizna powinna byś przekazana na rachunek bankowy Fundacji w roku 2018 oraz udokumentowana zaświadczeniem wystawionym przez Fundację LEX NOSTRA.

Ulga nie może przekraczać 6 proc. uzyskanego rocznego dochodu. Numer rachunku bankowego Fundacji – PL 98 1090 1030 0000 0001 1662 5224 (SWIFT: WBKPPLPPXXX).