Najważniejsza zmianą jest wprowadzenie dłuższego niż obecnie, bo aż 12-miesięcznego okresu rozliczeniowego oraz ruchomego czasu pracy. Okres rozliczeniowy to wyrażony w tygodniach lub miesiącach przedział czasu, po upływie którego następuje rozliczenie przepracowanego przez pracownika czasu. Dotychczas okres rozliczeniowy mógł wynosić, co do zasady, 4 miesiące.
Aby wydłużyć okres rozliczeniowy do 12 miesięcy pracodawca będzie musiał uzyskać zgodę związku zawodowego reprezentującego pracowników, a w braku związku w zakładzie pracy, zgodę przedstawiciela załogi. Samo wprowadzenie wydłużonego okresu nie powoduje, że pracodawca może przestać przestrzegać dobowych i tygodniowych norm czasu pracy.
Z wydłużenia okresów rozliczeniowych skorzystają przede wszystkim firmy, w których istnieje sezonowe zapotrzebowanie na pracę, w których zamówienia spływają nieregularnie. Kiedy pracy jest więcej, pracownicy pracują dłużej. Gdy zamówień jest mniej, są wcześniej zwalniani do domów.
Ponadto ustawa wprowadza rozwiązanie, które nie jest nowe, bo funkcjonowało już w oparciu o przepisy ustawy antykryzysowej. Chodzi o ruchomy czas pracy, który w praktyce oznacza, że pracodawca będzie mógł oznaczyć widełki czasowe, w których pracownicy powinni rozpocząć pracę (np. między 9 a 10.30). Ma także dawać możliwość odpracowywania zwolnień od pracy na załatwienie spraw osobistych.
Tyle teoria. Związki zawodowe przekonują, że nowe przepisy przewidujące wydłużony czas pracy, doprowadzą do nadużyć. Podkreślają między innymi, że proponowane przez rząd przepisy nie zawierają ograniczeń w stosowaniu 12-miesięcznych rozliczeń czasu pracy. Odejście od 4-miesięcznych okresów rozliczeniowych na rzecz 12-miesięcznych powinno być,zdaniem związkowców, wyjątkiem od reguły. Wyrażają ponadto wątpliwość, czy nowe przepisy nie naruszają dyrektywy 2003/88/WE Parlamentu Europejskiego i Rady z 4 listopada 2003 r. dotyczącej niektórych aspektów organizacji czasu pracy.
Martyna Kośka