Z ziemi szkockiej do Polski, czyli kto obroni Polaków w Szkocji?

Sebastian Rapińczuk znalazł się w dramatycznej sytuacji. Do czasu, gdy dotarł do Fundacji LEX NOSTRA nie uzyskał skutecznej pomocy, ani rekompensaty za swoją krzywdę…

Pan Sebastian od blisko 5 lat mieszkał w szkockim Edynburgu. Prowadził tam z powodzeniem działalność gospodarczą, pracował jako podwykonawca (malarz – tapicer) dla dużej renomowanej firmy, miał partnerkę, z którą wychowywał dwoje małych dzieci. Co więcej, do Szkocji ściągnął także rodzinę z Polski.

Przerwana idylla

Pozostawił za sobą czasy mało chlubnej przeszłości i błędów młodości, które skutkowały odbywaniem kary więzienia w Polsce. Uzyskał przedterminowe zwolnienie, za zgodą kuratora wyjechał na Wyspy Brytyjskie, gdzie z powodzeniem ułożył sobie nowe życie, będąc klasycznym przykładem udanej resocjalizacji.

Cały czas pozostawał w kontakcie telefonicznym i korespondencyjnym ze swoją kurator, która wyrażała radość z zapału pana Sebastiana do rozpoczęcia wszystkiego na nowo. Z czasem okres dozoru kuratorskiego minął, a życie pana Sebastiana w pełni się ustabilizowało.

Wszystko było dobrze do czasu, aż pan Sebastian miał kolizję drogową. Został ukarany mandatem w wysokości 300 funtów oraz utratą licencji na okres 15 miesięcy. Szkocka policja wysłała też do Polski zapytanie o przeszłość pana Sebastiana, a tym samym posiadła wiedzę o jego karze pozbawienia wolności w ojczystym kraju. Wydawało się jednak, że nie stanowi to problemu, i że sprawa banalnej w końcu drogowej kolizji jest zamknięta.

Jednak po upływie blisko dwóch lat od tamtego wydarzenia pan Sebastian otrzymał od brytyjskiej Home Office szokującą korespondencję – dowiedział się, że jest zakwalifikowany do deportacji do rodzinnego kraju! Pierwszym odruchem pana Sebastiana było szukanie pomocy u prawników, jednak zderzył się z ponurą rzeczywistością – nie ma chętnych adwokatów do podejmowania się tego typu spraw. W końcu jednak uzyskał pomoc mecenas, która próbowała (i wciąż próbuje) mu pomóc, niestety bezskutecznie.

Zimny prysznic

Wtedy pan Sebastian uświadomił sobie, że jest jedynie jednym z wielu elementów szerszego problemu, w dużej mierze politycznego. Problem deportacji stał się masowy. Władze Wielkiej Brytanii szukają pretekstów, za które kwalifikują do deportacji obywateli z krajów Unii Europejskiej, łamiąc w istocie jedną z fundamentalnych zasad prawa, że nie powinno nikogo karać się dwa razy za to samo! Pan Sebastian nie był przecież poszukiwany w Polsce listem gończym, nie był wobec niego wystawiony Europejski Nakaz Aresztowania.

Podstawą do deportacji było w tym przypadku założenie, że skoro pan Sebastian popełnił kiedyś w Polsce przestępstwo, to jest wysoce prawdopodobne, że popełni je również w Wielkiej Brytanii (i nikt nie przejął się faktem, że pan Sebastian jest jedynym żywicielem żony i nieletnich dzieci). Nasuwa się pytanie, czy fakt nie uprzedniej niekaralności w Polsce powoduje automatycznie, że przestępstwa w innym kraju nigdy nie popełnią, i odwrotnie…?

Rzecz jasna pan Sebastian podjął też próby uzyskania pomocy w Ambasadzie RP i Polskim Konsulacie, co najbardziej szokujące – całkowicie bezskutecznie. Co prawda tematem zainteresowały się niektóre media, jednak nie udało się im, mimo zapytań kierowanych do brytyjskich władz, uzyskać jakiejkolwiek interwencji. Krótko mówiąc, ani urzędników brytyjskich, ani polskich dyplomatów na Wyspach, sprawa nie interesowała. Urzędnicy konsularni nie skontaktowali się też z bliskimi i partnerką pana Sebastiana, nie zaproponowali jakiejkolwiek pomocy.

Ostatecznie pan Sebastian został osadzony w IRC Morton Hall oraz IRC Colnbrook. Są to ośrodki imigracyjne, w których przetrzymywani są osoby, które mają być deportowane. Większość z tam osadzonych stanowią nielegalni imigranci z różnych krajów, jednak coraz bardziej widoczna jest też grupa obywateli państw Unii Europejskich, głównie z Polski i Europy Wschodniej. Po blisko 1,5 miesiąca spędzonym w ośrodkach pan Sebastian został deportowany pod eskortą 4 ochroniarzy (!), którzy pozostawili go na lotnisku w Warszawie, wręczając mu bilet na samolot do Gdańska i pieniądze na dojazd do rodzinnego Słupska.

Paragraf 22

Ponieważ jeszcze w Wielkiej Brytanii poinformowano pana Sebastiana, że po deportacji ma skontaktować się z Ministerstwem Spraw Zagranicznych, tak właśnie uczynił. Spotkał go jednak gorzki zawód, ponieważ jedyne czego się dowiedział to, że MSZ nie ma pojęcia co z nim zrobić! Jedyna rada jaką uzyskał brzmiała, by udał się do Powiatowego Urzędu Pracy w swoim mieście, oraz do lokalnego Ośrodka Pomocy Społecznej, które powinny mu pomóc przyznając zasiłek.

W praktyce okazało się jednak, że panu Sebastianowi nic nie przysługuje, nawet zasiłek. Paradoksalnie, działalność gospodarcza pana Sebastiana nie została w Wielkiej Brytanii zamknięta, a więc można powiedzieć, że ma zatrudnienie, a z drugiej strony deportacja jest przecież związana z zakazem wjazdu do Wielkiej Brytanii, więc nawet zamknięcie formalnych spraw związanych z funkcjonowaniem firmy jest niemożliwe.

Pan Sebastian żyje więc w zawieszeniu między dwoma światami i w poczuciu uczestnictwa w iście orwellowskim i groteskowym festiwalu paradoksów. Jego sytuacja jednak jest przecież tak naprawdę głęboko tragiczna – w Szkocji pozostała jego partnerka z dziećmi (jedno z nich wymagało hospitalizacji i stałego podłączenia do tlenu w związku z wirusem RSV, a jego ojca nie mogło być przy nim), i mimo połączenia nauki z pracą, sama nie daje rady utrzymać siebie i dzieci.

Wiele aspektów

Pan Sebastian próbuje więc znaleźć pracę w Polsce, nie jest to jednak łatwe. Zresztą posiadane przez niego kwalifikacje i licencje malarza i szpachlarza dotyczą Wielkiej Brytanii, w której to branża budowlana różni się jednak od tej polskiej. Nie mówiąc już o tym, że nawet jeśli by ta praca się znalazła, to z polskiego wynagrodzenia ciężko realnie wspomóc byt rodziny żyjącej na Wyspach Brytyjskich. Opieka społeczna poinformowała pana Sebastiana, że może on liczyć na wsparcie oscylujące wokół kwoty 200 złotych miesięcznie…

Sprawa pana Sebastiana ma kilka wymiarów. Po pierwsze, obnaża jak wyglądają w praktyce realizacja prawa międzynarodowego w zakresie prawa do życia rodzinnego, skoro rodzina została rozdzielona, i to nie w wyniku kary pozbawienia wolności przez członka rodziny. Po drugie, widzimy, jak bezradni i zdani sami na siebie pozostają ludzie znajdujący się w podobnej sytuacji – mimo kontaktu z MSZ, biurami porad obywatelskich, Urzędem Miasta w Słupsku, próbami uzyskania pomocy od byłego ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego, dramatyczna sytuacja pana Sebastiana nie ulega zmianie.

Jest jeszcze trzeci aspekt problemu. Otóż, w gronie osób próbujących pomóc panu Sebastianowi są i takie, które skierowały do prokuratury w Słupsku zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez urzędnika państwowego, konsula, który miałby nie dopełnić swoich obowiązków wynikających z ustawy konsularnej, nie udzielając pomocy panu Sebastianowi.

Wcześniej, tym razem w komisariacie Policji w Słupsku, podobne zawiadomienie o przestępstwie próbował złożyć sam pan Sebastian, jednak funkcjonariusze odmówili przyjęcia zawiadomienia. Prokuratura wydała postanowienie o odmowie podjęcia śledztwa, nie znajdując uchybień w postępowaniu konsula. Pomijając już fakt, że zarówno składający zawiadomienie, jak i pan Sebastian, w relacjach z przedstawicielami prokuratury spotykali się z wprost wygłaszanymi opiniami, że skandaliczne jest skarżenie się na konsula, to szczególnie kuriozalne w piśmie prokuratury wydaje się beztroskie podejście do tematu i sugestia, że przecież bliscy pana Sebastiana mogą dołączyć do niego w Polsce lub też wszyscy razem przenieść się do jakiegoś innego kraju niż Polska czy Wielka Brytania. Ciekawe, czy autorzy tego pisma sami byliby tak chętni, by z dnia na dzień ktoś zburzył ich dotychczasowe życie i zasugerował przeniesienie rodziny, pracy itd. do innego kraju…

Fundacja LEX NOSTRA niezwłocznie podejmuje działania interwencyjne, aby status prawny pana Sebastiana zostały w należyty sposób określony, a jego dramatyczna sytuacja uległa szybkiej poprawie. O dalszym przebiegu tej bulwersującej sprawy będziemy informować Państwa na bieżąco.

 

Maciej Lisowski

Dyrektor Fundacji LEX NOSTRA